San Salvatore, czyli jak docenić niedocenionego

Artykuł paź 01, 2021

Genoa nie weszła w nowy sezon ligowy razem z drzwiami i futryną. Wygrała tylko jeden mecz - z Cagliari. Nie przeszkadza to jednak w żaden sposób w dostrzeżeniu jasnych punktów genueńskiej ekipy. Graczy, którzy już niejednokrotnie ratowali całej drużynie skórę. Wśród nich, obok Domenico Criscito czy Mattii Destro, na czoło wysuwa się Salvatore Sirigu. Człowiek, bez którego rezultaty „Rossoblu” mogłyby być jeszcze gorsze, pokazuje, że zmiana otoczenia wyszła mu na dobre, a swoimi interwencjami udowadnia, dlaczego jest jednym z najlepszych bramkarzy w całej Serie A. Oto opowieść o zbawicielu z Nuoro.

Kariera Sirigu mogła potoczyć się zupełnie inaczej. Kto wie, czy nie grałby na Parc des Princes do tej pory, gdyby włodarzom Paris Saint-Germain w 2015 roku nie zamarzyła się roszada między słupkami. Po odejściu z Paryża już nie było mu dane występować w zespole tej klasy. W drużynie narodowej też nigdy nie złapał ciągłości. Trafił najpierw na czasy Gianluigiego Buffona, później jego naturalnego następcy - Gianluigiego Donnarummy. Kiedy nad Sekwaną stał się niepotrzebny, próbował swoich sił na wypożyczeniach w Hiszpanii, kolejno w Sevilli i Osasunie. Definitywne rozstanie z „Les Parisiens” było tylko kwestią czasu.

Ze stolicy Francji do stolicy Piemontu

W 2017 roku PSG bez żalu oddało Włocha do Torino. Cztery lata spędzone przez Salvatore w Turynie można śmiało określić mianem słodko-gorzkich. Najpierw los przyniósł „Bykom” odpowiednio 9. i 7. miejsce w Serie A. Dzięki uplasowaniu się tuż za czołową szóstką w kampanii 2018/19, Torino zyskało możliwość walki o udział w fazie grupowej Ligi Europy. Eliminacje rozpoczęło od 2. rundy, uporało się z Debreceni VSC oraz Shakhtyorem Soligorsk, ale w fazie play-off musiało uznać wyższość Wolverhampton.

To były te dwa lepsze lata, bo w dwóch kolejnych turyńczycy jakby zatracili swój pazur, prezentowali się znacznie gorzej i zajęli odpowiednio 16. miejsce w sezonie 2019/20 i 17. w sezonie 2020/21. Rozwiązania problemów ekipy ze Stadio Olimpico Grande Torino nie potrafił znaleźć ani Marco Giampaolo, którego zatrudnienie okazało się być fatalną decyzją Urbano Cairo, ani Davide Nicola, choć on był raczej wyłącznie opcją tymczasową. Kimś, kto ma dźwignąć „Granatę” i zaprowadzić w klubie nowe porządki jest Ivan Jurić. Sirigu postanowił jednak, że w tym procesie udziału brał nie będzie.

Fot. FIFA.com

Życie po „Byku”

15 lipca 34-latek rozwiązał swój kontrakt z Torino za porozumieniem stron. Potrzebował nowego impulsu, czego nie ukrywał. Powiedział o tym otwarcie. Na turyński zespół w pewnym momencie szczególnie ubiegłej kampanii regularnie spadała potężna krytyka, która z czasem zaczęła go przytłaczać. Sirigu zdał sobie sprawę, że czas na zmianę.

Chętnych do zakontraktowania doświadczonego bramkarza nie brakowało. Na wypadek odejścia Alessio Cragno bardzo uważnie jego sytuację obserwowało Cagliari. Jednym z zainteresowanych klubów było także podobno Napoli. W rzeczywistości jego przyszłość w znacznym stopniu zależała od przyszłości Mattii Perina. Kiedy nie było pewności, czy Perin po powrocie z wypożyczenia do Genoi zostanie w Juventusie, włoskie media informowały o tym, że „Stara Dama” w jego miejsce sprowadzi właśnie Salvatore. Koniec końców, portiere z Sardynii dołączył jednak do ekipy „Gryfów”.

Uno dei migliori

Sirigu swoją niekwestionowaną klasę pokazuje od samego początku pobytu w stolicy Ligurii. Bramkarskim kunsztem popisywał się nawet w przegranych spotkaniach. Gdyby nie jego interwencje w starciu z Napoli, Genoa zapewne poległaby znacznie wyżej, niż tylko 1:2. Radził sobie wówczas ze strzałami Lorenzo Insigne czy Hirvinga Lozano. Został również bohaterem i strażnikiem jednego punktu w rywalizacji z Bologną. Bronił uderzenia Aarona Hickeya, Lorenzo De Silvestriego i przede wszystkim Roberto Soriano, który w ostatniej minucie po strzale głową z bliskiej odległości mógł zapewnić pełną pulę swojej drużynie, ale na jego drodze stanął nieprzejednany Salvatore. Gdy „Rossoblu” podejmowali w 4. kolejce Fiorentinę, chyba tylko sobie znanym sposobem odbił atomowe uderzenie Alfreda Duncana. Z kolei w ostatniej szalonej potyczce z Hellasem zastopował precyzyjną próbę Kevina Lasagni. Słowem - robi swoje.

Chociaż Genoa nie grzeszy formą i wespół ze Spezią, Cagliari i Salernitaną z 15 straconymi bramkami na koncie jest najgorszą defensywą w całej stawce, to były zawodnik Palermo nie powinien sobie nic wyrzucać. Teraz, kiedy Enrico Preziosi po ponad 18 latach sprzedał genueński klub amerykańskiej firmie „777 Partners”, istnieje szansa, że wreszcie nadejdą dla niego lepsze czasy. Być może zatem 4-krotny mistrz Francji, przechodząc z „Granaty” do „Rossoblu”, wcale nie wpadł z deszczu pod rynnę.

W zestawieniu 100 najlepszych piłkarzy poprzedniego sezonu według ocen przyznawanych przez „La Gazzetta dello Sport” Sirigu uplasował się najwyżej spośród wszystkich golkiperów w Serie A - aż na 12. miejscu. Oczywiście noty wystawiane po każdej serii gier przez różowy dziennik bywają mocno dyskusyjne, można mieć do nich pewne obiekcje i niekiedy należy traktować je z przymrużeniem oka, ale mimo wszystko - o czymś to świadczy. W bieżących rozgrywkach jeszcze nie udało mu się ani razu zachować czystego konta, ale w zeszłym sezonie w 32 ligowych występach dał sobie strzelić 62 gole i 7 razy zagrał na zero z tyłu, a ogólnie w 152 meczach w barwach Torino we wszystkich rozgrywkach puścił 221 goli i 42 razy zachował czyste konto.

Dusza człowiek

Sirigu to nie tylko umiejętności, ale również charakter i dobra dusza szatni. O tym, jak ważną postacią dla zdrowego funkcjonowania grupy jest 34-latek, doskonale wiedzą jego koledzy z reprezentacji Italii. Nieprzypadkowo to właśnie on zmienił Donnarummę w 89. minucie ostatniej grupowej potyczki z Walią podczas EURO 2020. Na boisku przebywał zaledwie minutę, ale był to symboliczny gest szacunku i uznania wobec Salvatore od Roberto Manciniego. Symboliczny i zasłużony.

Podczas zwycięskiego dla Włochów turnieju, były golkiper PSG był kimś, dzięki komu każdy czuł się integralną częścią drużyny. Służył wsparciem młodszemu Gigio przy analizie rzutów karnych przed półfinałowym bojem z Hiszpanią. To gość, który nie boczy się na bycie rezerwowym, akceptuje swoją rolę i perfekcyjnie się z niej wywiązuje. Wyznaje prostą zasadę: „Kiedy nie grasz, masz dwie opcje: albo czekasz w ciszy, aż przyjdzie twoja kolej, albo w inny sposób dodajesz wartości drużynie”.

Przed finałową batalią z Anglią Sirigu pokazał całej ekipie film, na którym najbliżsi piłkarzy wyrazili dla nich wsparcie i dodawali otuchy przed jednym z najważniejszych meczów w ich karierach. Przy takiej dawce emocji nie obyło się bez łez. Rozkleił się nawet największy twardziel włoskiej kadry - sam Giorgio Chiellini. Jakby tego było mało, to Sardyńczyk jeszcze każdemu z kompanów wręczył karteczkę, na której zawarł odczucia i przemyślenia na ich temat. Jego mentalna pomoc, a nawet sama obecność, była nieoceniona dla triumfującej na Starym Kontynencie „Squadra Azzurra”.

Fot. Nazionale Italiana

„Salvatore” po włosku oznacza zbawcę. Przypadek? Nie sądzę. Czas pokaże, czy Sirigu okaże się zbawcą Genoi, póki co sukcesywnie się o to stara. Ale myślę, że gdy po latach obejrzy się za siebie i wspomni swoją karierę, to na jego twarzy pojawi się szczery, serdeczny uśmiech, a serce wypełni uczucie dobrze wykorzystanej szansy. A i my winniśmy go docenić. Bo takich jak Salvatore, calcio najzwyczajniej w świecie potrzebuje.

Jakub Glibowski

Widzę świat w bieli⚪️ oraz czerwieni i czerni🔴⚫️. Calcio. La Liga. Zlatan Ibrahimović. Sergio Ramos. Wyznaję kult "Joga Bonito". Dobry film, dobra książka. Felieton, komentarz, dyskusja.

Great! You've successfully subscribed.
Great! Next, complete checkout for full access.
Welcome back! You've successfully signed in.
Success! Your account is fully activated, you now have access to all content.