Strachy na Olimpico

Zapowiedź paź 31, 2021

Dziś wieczorem czeka nas hitowe starcie 11. kolejki Serie A. Czwarta w tabeli Roma podejmie na własnym terenie okupujący drugą lokatę Milan. Nie dość, że będzie to partia pełna smaczków, to jeszcze rozegra się ona w atmosferze Halloween.

Ktoś nie wie, jak spędzić dzisiejszy wieczór? Zapraszamy zatem serdecznie na halloweenową imprezę na Stadio Olimpico. Istnieją poważne przesłanki, że lepszej dziś nigdzie indziej nie będzie.

Bo jeśli zmierzą się ze sobą trenerzy znajdujący się aktualnie na dwóch różnych biegunach swojego fachu, co kilka lat temu byłoby wręcz nie do pomyślenia, to musi być ciekawie. Obaj będą oczywiście celować w zwycięstwo, ale więcej do stracenia ma Mourinho. Dlaczego?

Norweskie piętno

Kibice Romy nie są w ostatnim czasie jakoś specjalnie rozpieszczani przez swoich ulubieńców. Co prawda ostatnie dwa ligowe spotkania przyniosły cztery punkty, z czego jeden uzyskany został dzięki remisowi z liderem z Neapolu, to sromotna i wstydliwa porażka z 21 października z Bodø/Glimt w Lidze Konferencji Europy zapewne wciąż boli i pozostanie w pamięci na długo. Środowa wygrana z Cagliari pozwoliła „Giallorossim” nieco odetchnąć i z pozytywnym ładunkiem energii przystąpić do przygotowań do rywalizacji z Milanem.

Na Sardynii swoją drogą też łatwo nie było. Do przerwy utrzymywał się wynik 0:0, w 52. minucie „Wyspiarze” wyszli na prowadzenie dzięki Leonardo Pavolettiemu, ale rzymianom za sprawą Rogera Ibañeza i Lorenzo Pellegriniego udało się dokonać rimonty. Kłopoty w potyczce z Cagliari chluby nie przynoszą, ponieważ nie jest to drużyna grająca porywający, ofensywny futbol i znajduje się aktualnie na samym dnie ligowej tabeli. Ale mecze z przeciwnikami pokroju Milanu zawsze motywują wyjątkowo, w związku z czym możemy się spodziewać, że podopieczni „Mou” dadzą z siebie wszystko, żeby osiągnąć korzystny rezultat i pokazać się z jak najlepszej strony. Zwłaszcza, że wystąpią przed własną publicznością.

Fot. AS Roma

Milan w oczach José

Portugalski trener na konferencji prasowej nie szczędził pochwał aktualnemu wicemistrzowi Włoch. - Lubię grać przeciwko najlepszym drużynom. I myślę, że byłem w stanie przekazać to nastawienie również moim graczom - powiedział opiekun Romy. Wspomniał także o pracy wykonywanej przez Paolo Maldiniego oraz o widocznej ewolucji, jaką przeszedł i cały czas przechodzi Milan. - Wydaje mi się, że klub ma dobrych ludzi, którzy tam pracują, jak Paolo Maldini. Widzę stabilną strukturę, skład wzmacniany z każdym oknem transferowym. Jeśli zestawisz skład, jakim Pioli dysponował, gdy zaczynał, i ten, który ma teraz, to jest całkowita różnica. Klub przeszedł pozytywną ewolucję. Są na szczycie tabeli, grają w Lidze Mistrzów. To jest dla nich dobre - wyliczał Mourinho.

Przy tych słowach można by się zastanowić, czy nie była to przypadkiem delikatna szpilka wobec właściciela Romy Dana Friedkina oraz jej dyrektora generalnego Tiago Pinto. Nie jest bowiem tajemnicą, że 58-latek kilku piłkarzy jak Borja Mayoral, Gonzalo Villar czy Amadou Diawara już zupełnie nie bierze pod uwagę i oczekuje styczniowych wzmocnień.

Fot. AS Roma

Niepokonani mierzą w mistrzostwo

W Mediolanie póki co wszystko idzie zgodnie z planem. No, może poza Ligą Mistrzów, gdzie już w najbliższą środę „Rossoneri” w meczu z Porto powalczą o życie w tych elitarnych rozgrywkach. Ale za to w Serie A jeszcze nie znalazł się w tym sezonie śmiałek, który zdołałby ich pokonać. Jedynie Juventusowi udało się ugrać jedno oczko. Milan najdobitniej w całej stawce pokazuje, co to znaczy duch zespołu, zjednoczenie oraz monolit. Najlepszym tego dowodem była wizyta na San Siro Hellasu Verona, który to po 24 minutach prowadził już 2:0. W drugiej połowie mediolańczycy odrobili straty i ostatecznie wygrali 3:2.

Podopieczni Stefano Piolego nabyli też umiejętność przechylania szali zwycięstwa na swoją stronę w potyczkach, w których sami napytują sobie biedy. Tak było przed tygodniem na Renato Dall'Ara, gdy po szalonym i jubileuszowym dla Piolego, bo 100. w roli menedżera Milanu, meczu z dwoma czerwonymi kartonikami dla ekipy „Rossoblù” i samobójem Zlatana Ibrahimovicia, koniec końców wygrali 4:2. Na tygodniu trudne warunki postawiło Torino z wyraźnie zauważalnym sznytem taktycznym Ivana Juricia, ale trzy punkty 18-krotnemu mistrzowi Italii zapewnił już w 14. minucie Olivier Giroud.

Fot. AC Milan

O ile przed rokiem, gdy drużyna ze stolicy Lombardii również w imponującym stylu weszła w rozgrywki, większość osób związanych z klubem unikała słowa „scudetto” jak ognia, o tyle teraz mówią o tym otwarcie praktycznie wszyscy, na czele z samymi zawodnikami.

Kalendarz nie zna litości

- Roma jest niepokonana u siebie i jest jedyną drużyną, która zremisowała z Napoli. Mają mnóstwo jakości: to będzie ważny mecz - w ten sposób w przedmeczowej kurtuazji wtórował Mourinho Pioli. Co do drugiej części tej wypowiedzi - nie da się ukryć, że będzie to bardzo istotne spotkanie dla jego zespołu. Zarówno ze względu na klasę przeciwnika, jak i na nadchodzące wyzwania.

O meczu z Porto już wspominałem, ale już w następną niedzielę, 7 listopada, Milan w roli gospodarza podejmie Inter w wielkich Derby della Madonnina. Zdecydowanie lepiej będzie przystępować do nich ze statusem wciąż niepokonanych w lidze. Żeby tak było, dziś „Diavoli” muszą zatriumfować w stolicy. A to właśnie z Romą wygrali najwięcej ligowych gier w swojej historii. Ze 172 takich meczów triumfowali w 76 (51 remisów, 45 porażek).

Tak się buduje drużynę

Wyniki na miarę oczekiwań nie są jednak jedynymi pozytywnymi informacjami dla kibiców „Rossonerich”. Po trudnych i chudych latach klub nareszcie jest zdrowo zarządzany, co przekłada się nie tylko na dobre transfery, ale również politykę zatrzymywania w zespole najlepszych, tych już będących w nim graczy.

W tym tygodniu swój kontrakt do 2024 roku przedłużył niekwestionowany filar mediolańskiej defensywy, czyli Simon Kjær. Jakby tego było mało, następni w kolejce do prolongaty swoich porozumień są kolejni kluczowi piłkarze - Theo Hernández, Ismaël Bennacer oraz Rafael Leão. Jedną wielką niewiadomą wciąż pozostaje natomiast przyszłość Francka Kessiégo, choć Iworyjczyk w tym momencie jest dużo bliżej odejścia, niż pozostania na San Siro.

Kiedyś razem, teraz po przeciwnych stronach barykady

Potężnym języczkiem uwagi będzie dziś postać Ibrahimovicia. Z dwóch względów. Po pierwsze - Szwed stanie dziś przed szansą ustrzelenia swojego 150. gola w Serie A i zarazem swojego gola nr 400. we wszystkich rozgrywkach ligowych, w jakich brał udział. Co ciekawe, pierwszą tego typu bramkę zdobył dokładnie 30 października 1999 roku, a wówczas w ogóle nie było na świecie aż 15% piłkarzy (74/489), którzy w bieżącym sezonie mają na swoim koncie przynajmniej jeden występ w Serie A. Wszyscy się starzeją, z wyjątkiem Zlatana. Po drugie - stanie naprzeciw trenera, z którym miał okazję współpracować w czasach swojej gry w Interze i Manchesterze United.

Obaj panowie zawsze darzyli się ogromnym szacunkiem i sympatią. Mourinho podkreślał, że ceni „Ibrę” nie tylko za to, że jest kapitalnym piłkarzem, ale też za jego osobowość. Za to, że jest naturalny i nikogo nie udaje. Zupełnie tak, jakby zobaczył w nim swoje lustrzane odbicie. Ibrahimović odwzajemnia odczucia Portugalczyka i tak opisał go w swojej autobiografii: „Mourinho to facet z jajami. Wierzy w siebie i ma wizję, dokładnie tak jak ja. Zdaniem ludzi ktoś, kto powie coś buńczucznego albo zademonstruje wiarę w samego siebie, jest arogancki. To nie arogancja, lecz pewność siebie. (...) Dzięki takim jak on człowiek zawsze stara się z całych sił. José Mourinho odegrał bardzo ważną rolę w mojej karierze”.

Fot. Goal

Wątek Zlatana i Mourinho nie będzie jedynym tego typu dzisiejszego wieczoru. W Romie grają przecież dwaj byli zawodnicy Milanu - Stephan El Shaarawy oraz Bryan Cristante, który jest nawet jego wychowankiem. Z kolei w ekipie gości mamy Alessio Romagnolego, formalnie kapitana „Rossonerich”, zdeklarowanego fana Lazio i wychowanka Romy.

„The Special One” vs „The Normal One”

W porównaniu szkoleniowców Romy i Milanu warto zwrócić uwagę na aspekt, który poruszyła przed dzisiejszym starciem „La Gazzetta dello Sport”. Jeśli Mourinho wciąż jest słynnym „The Special One”, to Pioli jest po prostu „The Normal One”. José to gwiazda ze stanowczym podejściem do swoich podopiecznych, podczas gdy Stefano jest skromnym człowiekiem podchodzącym do swoich piłkarzy w zdecydowanie bardziej czuły i ojcowski sposób.

Były menedżer m.in. „Nerazzurrich” czy Realu Madryt w trakcie swojej kariery stawał w szranki z Milanem 7-krotnie. Cztery razy kończył jako zwycięzca, jeden raz podzielił się punktami i dwa razy poległ. Dodatkowo po tym, jak Mourinho przegrał swój pierwszy mecz z Milanem na poziomie Serie A w 2008 roku, w kolejnych trzech ligowych starciach z tym przeciwnikiem odniósł komplet zwycięstw z licznikiem bramek wynoszącym 8 goli strzelonych i tylko jedną straconą. Stefano Pioli znacznie więcej, bo aż 25 razy potykał się z Romą, ale ma przy tym o wiele mniej pozytywny dla siebie bilans. Wygrał tylko 5-krotnie, 8 razy padał remis i poniósł aż 12 porażek.

Fot. AC Milan

Będzie strasznie?

Wszyscy niecierpliwie wyczekujący tego spotkania mają nadzieję, że nie będzie ono rozczarowaniem i dostarczy nam całą masę emocji. Jak hit kolejki, to hit kolejki. A skoro w Halloween, to będziemy bacznie obserwować, kto kogo wystraszy na tyle, by zamiast zwyczajowego cukierka zgarnąć trzy punkty. Pierwszy gwizdek Fabio Mareski planowo powinniśmy usłyszeć o 20:45, ale oczywiście zdajemy sobie sprawę, że Włosi będą mieli poślizg. Taki już ich urok.

PS Tylko nie mówcie Zlatanowi o tym straszeniu, żeby nie wziął tego na poważnie...

Jakub Glibowski

Widzę świat w bieli⚪️ oraz czerwieni i czerni🔴⚫️. Calcio. La Liga. Zlatan Ibrahimović. Sergio Ramos. Wyznaję kult "Joga Bonito". Dobry film, dobra książka. Felieton, komentarz, dyskusja.

Great! You've successfully subscribed.
Great! Next, complete checkout for full access.
Welcome back! You've successfully signed in.
Success! Your account is fully activated, you now have access to all content.