Tęgie umysły tego świata mawiają, że niemożliwe nie istnieje. Wiele wydarzeń, również tych piłkarskich, zdążyło już dowieść, że faktycznie tak jest. Teraz dotkliwie przekonali się o tym kibice Interu Mediolan. Stracili bowiem swojego wielkiego idola, który przecież jeszcze całkiem niedawno deklarował, że nie ma zamiaru się nigdzie z Mediolanu ruszać. Cóż, wyszło, że nie tylko kobieta zmienną jest, a trzy miesiące po zdobyciu pierwszego od jedenastu lat scudetto w „Nerazzurrich” uderza fala problemów.
„Grande Rom”. Dla fanów Interu już nie taki grande. Oni czują się zdradzeni, oszukani i mają do tego pełne prawo. Jednym z najcięższych dowodów takiego stanu rzeczy jest zdewastowany mural z wizerunkiem Belga. Interiści z Curva Nord nie przebierali w słowach na swoim transparencie i w swoim oficjalnym oświadczeniu. Napisali wprost: „Przegięliście pałę”. Wyrzucili z siebie to, co leżało i zapewne wciąż leży im na wątrobie. Sponsorzy? Umowy z nimi wygasną. Piłkarze? Odejdą. Trenerzy? Odejdą. Na zawsze ze swoją ukochaną drużyną pozostaną tylko i wyłącznie tifosi. Żaden klub nie istnieje i nie ma racji bytu bez kibiców. To najprawdziwsza prawda piłki nożnej.
Zwracając się bezpośrednio do Lukaku, przypomnieli mu, że przyjęli i traktowali go niczym syna. A synowska zdrada boli najbardziej. Tym bardziej, że on sam zarzekał się, że zostanie w Interze. Głosił to za pośrednictwem swoich mediów społecznościowych, powiedział o tym w czerwcowym wywiadzie udzielonym jednej z belgijskich telewizji. Kibicowska łaska na pstrym koniu jeździ, ale tym razem to nie żadna fanaberia ultrasów, lecz w pełni uzasadniona złość. Nie tylko na samego zawodnika.
Gdy Achraf Hakimi odchodził do Paris Saint-Germain, fani mediolańczyków otrzymali od włodarzy zapewnienie, że żaden kluczowy gracz nie opuści już zespołu. Stało się inaczej, a to wcale nie musi być koniec wyprzedaży. Dlatego też złość całego środowiska kibicowskiego związanego z mistrzem Italii zwróciła się nie tylko w stronę Romelu, ale także w kierunku Suning Group, czyli chińskiego holdingu zarządzającego klubem, a personalnie - w kierunku Stevena Zhanga, firmującego całe to przedsięwzięcie swoją twarzą i nazwiskiem. Decyzje pana Zhanga rozsierdziły także Simone Inzaghiego oraz Beppe Marottę, który był przekonany, że belgijski napastnik nie zostanie sprzedany, o czym zapewniał w mediach. Pierwszego chiński biznesmen chce wysłać na wojnę, pozbawiając go najcięższej artylerii, a drugiego na poważne zakupy, wręczając mu w celu ich dokonanie śmiesznie małą kwotę. Czy coś więcej trzeba wyjaśniać?
Lukaku w Mediolanie miał wszystko i był królem. Sukcesy sportowe, osiągi indywidualne, uwielbienie trybun. W ubiegłej kampanii został wicekrólem strzelców Serie A, ustępując w tej klasyfikacji jedynie Cristiano Ronaldo. W 95 meczach w czarno-niebieskich barwach strzelił 64 gole i zanotował 16 asyst. To tu, na Stadio Giuseppe Meazza, udowodnił, że jest jednym z najlepszych bomberów świata. Ale to Stamford Bridge od zawsze traktował jak swój dom. A przynajmniej tak twierdzi.
Podobno światem rządzą dwie rzeczy - pieniądz i d**a. Im dłużej żyję, tym większego nabieram przekonania, że to prawda. Finanse miały na pewno fundamentalne znaczenie dla 98-krotnego reprezentanta Belgii przy podejmowaniu decyzji o opuszczeniu Interu. W Londynie dostał pięcioletni kontrakt i pensję na poziomie 12 milionów euro na rękę. Przy 41 milionach Leo Messiego w PSG może nie jest to nie wiadomo ile, ale wszyscy przecież i tak wiemy, że to horrendalna kwota. Dla nas, zwykłych śmiertelników, trudna nawet do samego wyobrażenia.
Premier League nie jest dla „Big Roma” ziemią nieznaną. W tej lidze najwięcej razy wybiegał na boisko i to właśnie w tej lidze zdobył najwięcej bramek w karierze. Występował w niej w barwach czterech ekip - Chelsea, West Bromu, Evertonu i Manchesteru United. Teraz powraca do niej w glorii chwały mistrza Włoch i człowieka, który w lidze angielskiej nie triumfował jeszcze ani razu. Więcej - powraca jako najdrożej sprzedany piłkarz w całej historii Serie A, najdroższy nabytek w historii tegorocznego zwycięzcy Ligi Mistrzów oraz zawodnik, którego łączna suma wszystkich transferów wynosi najwięcej w dziejach futbolu. To robi wrażenie.
Nie wiem, czy z „The Blues” uda mu się podbić Anglię i sięgnąć po mistrzostwo, ale wiem, że pod kątem liczb weźmie Premier League szturmem. Londyńczycy potrzebują dokładnie takiego strzelca wyborowego jak on i mogę zaręczyć, że się na nim nie zawiodą. Sam nie będę ukrywał, że od czasu do czasu, jeśli rozkład innych ważnych dla mnie potyczek na to pozwoli, z chęcią spojrzę na mecz Chelsea i popisy urodzonego w Antwerpii snajpera.
Gniew na Lukaku sympatykom Interu prędko nie minie. To zrozumiałe. Dla całej włoskiej ligi to ogromna strata. Podobnie jak każde gwiazdorskie odejście z Półwyspu Apenińskiego w bieżącym okienku transferowym. Ale akurat to konkretne boli w dziwnie szczególny sposób. Belg dodawał włoskim rozgrywkom ligowym niepowtarzalnego kolorytu. Będzie nam go w calcio brakowało. I chyba wszyscy, nawet rozwścieczeni fani „Nerazzurrich”, zgodzimy się, że bez niego będzie jakoś tak łyso.