11 lat czekania może dobiec końca właśnie dziś. Na dwie kolejki przed finiszem sezonu Milan stoi przed szansą, której nie może zmarnować. Atalanta jednak w bezpośrednim pojedynku tanio skóry nie sprzeda, a Inter nie złoży broni do samego końca. Ale to przecież od pewnego sławetnego meczu w Bergamo „Rossoneri” rozpoczęli konsumpcję tortu, którego ostatni, ten absolutnie najpyszniejszy kawałek przy korzystnych wiatrach będą mogli zjeść dzisiaj.
Teraz Atalanta, w ostatniej serii gier Sassuolo. Milanowi pozostały dwa kroki do sięgnięcia po scudetto. W czerwono-czarnej części Mediolanu panuje magiczna i rozpalająca atmosfera wyczekiwania. Mistrzostwo może paść łupem aktualnego lidera tabeli Serie A nawet dziś. Potrzebuje on oczywiście do tego własnej wygranej i wygranej Cagliari w spotkaniu z Interem. Przypieczętowanie tytułu w potyczce z „Boginią” z Bergamo byłoby swoistym ukoronowaniem metamorfozy, jaka dokonała się w Milanie na przestrzeni dwóch ostatnich sezonów.
Od Bergamo do Mediolanu
Milan pokonał długą i trudną drogę, żeby znaleźć się w tym miejscu, na szczycie Serie A. Mecze inicjujące piękną historię danej drużyny, nazywane często mitami założycielskimi, zazwyczaj powinny kończyć się zwycięstwami. Ale dla Milanu Piolego spotkanie stanowiące taki mit założycielski zakończyło się sromotną porażką 0:5 z Atalantą.
I to właśnie wtedy, 22 grudnia 2019 roku, właśnie tam, w Bergamo, narodził się ten Milan, który dziś jest o dwa, a może nawet o jeden mecz od scudetto. Ten Milan, którego zwycięska mentalność pozwalała mu wygrywać w tych najbardziej wymagających starciach, jak chociażby z Interem, Napoli czy z Lazio. Dzisiejszy pojedynek z „La Deą” może być zatem symbolicznym spięciem klamrą całego procesu, jaki zaszedł w ekipie z San Siro.
Rekordowy Milan
Ta kampania jest dla Milanu niezwykle wyjątkowa. Sięgnięcie po scudetto byłoby zwieńczeniem dzieła, nagrodą za tytaniczny wysiłek i przysłowiową wisienką (opcjonalnie: truskawką) na torcie. Mediolański „Diabeł” na dwa meczem przed końcem sezonu zajmuje pierwsze miejsce w tabeli z 80 punktami w swoim dorobku. W ostatnich latach tak pokaźna liczba oczek była dla niego nieosiągalna.
Zresztą, co tu dużo mówić - po raz ostatni „Rossoneri” mogli pochwalić się zdobyciem 80 punktów w rozgrywkach ligowych w sezonie 2011/12, czyli dokładnie 10 lat temu. Taki wynik punktowy pozwolił im wówczas jedynie na wicemistrzostwo, podczas gdy najlepszy okazał się Juventus, który ugrał 84 punkty, nie przegrywając w całym sezonie ani jednego meczu. Z kolei w swojej ostatniej mistrzowskiej kampanii 2010/11 Milan zgromadził 82 oczka. Jeśli teraz przeciwko Atalancie i Sassuolo uda mu się zdobyć komplet sześciu punktów, będzie to nie tylko wyjątkowy, ale i jednocześnie rekordowy w ostatnich latach wynik.
Zespół wielu liderów
Jeszcze dwa lata temu mogłoby się wydawać, że częste absencje Zlatana Ibrahimovicia, lidera tej wielkiej przemiany, będą wielkim problemem. Dziurą nie do załatania. Że bez niego wszystko się zacznie sypać, a zespół wobec jego braku zespół będzie cierpiał przez brak prawdziwego boiskowego lidera. Tymczasem na horyzoncie pojawili się inni, nowi liderzy, którzy zadali temu kłam. Podkreślam - liderzy.
Jest wyprawiający cuda w bramce Mike Maignan, dzięki któremu milaniści bardzo szybko zapomnieli o Gianluigim Donnarummie. Jest Pierre Kalulu, którego rozwój stanowi jedno z największych zaskoczeń tego sezonu. Jest Sandro Tonali, mimo swojego młodego wieku znakomicie odnajdujący się w roli generała środka pola, gotowego wziąć odpowiedzialność za całą drużynę na swoje barki. Jest Rafael Leão, który z zawodnika irytującego i notorycznie marnującego wykreowane okazje, zmienił się w jednego z najlepszych i najskuteczniejszych dryblerów w pięciu najsilniejszych ligach Europy. I w końcu jest Olivier Giroud, dla wielu już piłkarski emeryt, a w Milanie, podobnie jak Tonali, specjalista od goli wagi ciężkiej. A Zlatan? On wciąż pozostaje arcyważnym elementem tego mediolańskiego układu, wspierając swoich kolegów, z tym że już w nieco innym charakterze.
Ibrahimović, dla którego mogą to być ostatnie chwile w czerwono-czarnych barwach, w tym momencie pełni głównie rolę motywatora. W każdej sytuacji służy doświadczeniem i radą swoim młodszym kolegom z szatni. Właśnie tam, podczas przedmeczowej odprawy, przemawia nie tylko Pioli, ale także Ibra. Przed ostatnim starciem z Hellasem Verona Zlatan wypowiedział zdanie, które może stać się jednym z najbardziej symbolicznych cytatów dotyczących Milanu: - Kibice Milanu pamiętają tylko tych, którzy wygrali mistrzostwo Włoch albo Ligę Mistrzów. Jeśli chcemy, żeby nas zapamiętali, mamy przed sobą trzy mecze. Słowa 40-latka przyniosły oczekiwany efekt, bo „Rossoneri” wygrali na Marcantonio Bentegodi 3:1.
Na końcu najsilniejsza okazuje się grupa
O tym jakże pasjonującym wyścigu po scudetto na łamach „La Gazzetta dello Sport” wypowiedział się ostatnio Christian Vieri. Stwierdził, że tabela rzecz jasna wskazuje na triumf Milanu, ale nie wykluczył przy tym, że w dwóch ostatnich kolejkach może wydarzyć się coś niespodziewanego. Popularny „Bobo”, odnosząc się do postawy Milanu, wypowiedział pewne zdanie, które trafnie definiuje tę ekipę: - Na początku rozgrywek wygrywają nazwiska, na końcu najsilniejsza okazuje się grupa.
Pioli stworzył wspierający się kolektyw, który w żadnym momencie tego sezonu, choćby na minutę, nie przestał być jednością. Parmeński menedżer potrafi sprawić, że każdy zawodnik czuje się potrzebny i przydatny dla drużyny. W trenerskim fachu to szalenie cenna i niezwykle pożądana umiejętność, którą tak naprawdę posiadają nieliczni. - Jestem bardzo zakochany w moich zawodnikach - powiedział Pioli po meczu z Hellasem.
W Milanie wszyscy walczą o siebie nawzajem. Mimo posiadania wiodącego gracza w każdej formacji nie ma jednoznacznego polegania na jednym, konkretnym zawodniku, bez którego drużyna sypałaby się jak domek z kart. Nawet rezerwowi są w stanie zrobić różnicę. Przykład? Ciprian Tătărușanu broniący rzut karny wykonywany przez Hakana Çalhanoğlu w listopadowych derbach Mediolanu (1:1). Mike Maignan zmagał się wówczas z urazem nadgarstka i właśnie w związku z tym Rumun musiał na ponad miesiąc zająć jego miejsce między słupkami. Boski Stefano wyciąga ze swoich podopiecznych to, co najlepsze.
Mediolan w oparach scudetto
Mimo wszystko nie napiszę, że Milan znajduje się na świeżutkiej, dopiero co oddanej do użytku autostradzie po scudetto, bo do zakończenia sezonu wciąż pozostają dwa spotkania, w których podopieczni Piolego zmierzą się z drużynami, które zawsze, niezależnie od okoliczności i ich aktualnej dyspozycji, potrafią boleśnie zranić. Milanu nie trzeba o tym przekonywać, bo o ile pokonali oni „La Deę” w rundzie jesiennej na Gewiss Stadium 3:2, o tyle w listopadowym pojedynku ulegli Sassuolo na San Siro 1:3.
Łatwo nie będzie, bo po prostu być nie może. Mistrzostwo zdobyte w okolicznościach walki do ostatniej kropli potu będzie smakowało jeszcze lepiej. A „Rossoneri” są panami swojego losu. Mają wszystko w swoich rękach, a tak właściwie to w swoich nogach. Już raz Milan zapewnił sobie mistrzostwo dokładnie 15 maja. Miało to miejsce w sezonie 1987/88. Dlaczego więc historia miałaby się nie powtórzyć? Zwłaszcza, że zapach scudetto jest wyczuwalny w okolicach San Siro najmocniej od 11 lat...