Zbawiciel zstąpił na Sardynię

Artykuł lut 27, 2021

Jak się pali, to trzeba gasić. A jak jednemu zastępowi strażaków kończy się piana gaśnicza i upadają morale, to czym prędzej trzeba wezwać drugi. Do tej plastycznej instrukcji postępowania w sytuacjach podbramkowych zastosowali się włodarze Cagliari. Pożegnali, pozostając w nomenklaturze pożarniczej, wypalonego Eusebio Di Francesco, a w jego miejsce sprowadzili prowodyra jednego z najbardziej romantycznych comeback'ów w historii calcio. Leonardo Semplici chwyta za kierownicę w doświadczonym wieloma perturbacjami sardyńskim bolidzie, a jego misją jest bezpiecznego doprowadzenie go do finiszu, skutkujące pozostaniem w elicie. Niektórzy pukają się w głowę, inni w to powątpiewają, a Semplici wierzy. Jak na zbawiciela przystało.

Były wielkie nadzieje, były rozbudzone ambicje, były wzmocnienia. I menedżer, który jeszcze trzy sezony temu bił się w pasjonującym półfinale Ligi Mistrzów o wkroczenie na największą piłkarską scenę Europy, a może i świata. Celem Eusebio Di Francesco było zbudowanie na Sardynii poważnego projektu sportowego, opartego na solidnych fundamentach, nie na glinianych, lepionych na prędce kolumnach. Miała być stabilizacja, zarówno pod kątem instytucjonalnym, personalnym, a przede wszystkim w kwestii wyników. By tym razem nie powtórzyć błędów zespołu Rolando Marana, który w pewnym momencie ubiegłych rozgrywek jawił się jako potencjalny czarny koń, mogący pokrzyżować szyki kilku silniejszym i bogatszym ekipom. Nic z tego.

Ta sztuka Di Francesco też się nie udała i po spaleniu za sobą ziemi w Genui, tym razem zostawia po sobie pogorzelisko w Cagliari. Te dwie nieudane przygody spowodowały wydatny spadek jego pozycji na włoskim rynku trenerskim. Przerwa od pracy, wyciszenie i odpoczynek byłyby chyba najlepszym, co w tym momencie może spotkać 51-latka. Jeżeli kogoś ciekawi, jak bardzo nie poszło 14-krotnemu reprezentantowi "Squadra Azzurra" w dwóch ostatnich klubach, to wystarczy powiedzieć, że w trakcie dwóch kampanii Sampdorię i Cagliari łącznie poprowadził w dużo mniejszej ilości spotkań (odpowiednio 8 i 26), aniżeli Romę przez półtorej sezonu (87). Drużynę z poziomem mentalnym sięgającym dna bądź dokonującym już wręcz odwiertu dostaje w spadku po nim Leonardo Semplici. Człowiek, który nie ma w swoim słowniku terminu "niemożliwe".

Fot. Cagliari Calcio

O przybyciu Sempliciego na Sardegna Arena przebąkiwało się od dłuższego czasu. Wszak Sardyńczycy nie kosztowali orzeźwiającego nektaru zwycięstwa już od 16 meczów, a porażka z zeszłego piątku z Torino w starciu na tyłach tabeli przelała czarę goryczy i wbiła ostatni gwóźdź do trenerskiej trumny EDF-a. Patrząc na bilans "Wyspiarzy" z tej kampanii, krwistoczerwony kolor, ilustrujący porażkę aż kłuje w oczy. W 2021 roku tylko Sassuolo, jedynie remisując, nie zdołało ugrać na Cagliari trzech punktów. Wydaje się to niewiarygodne, ale takie są fakty. Efekt? Osiem porażek w dziewięciu meczach w Serie A w tym roku, 18. miejsce w tabeli i -17 w bramkach. Czy da się to w ogóle jeszcze dźwignąć?

Gdyby się nie dało, to zapewne trener Semplici by w to nie wchodził. Komu jak komu, ale akurat jemu takie wyzwania nie są straszne. Czego ma się bowiem bać człowiek, który wprowadził SPAL do Serie A po 49 latach nieobecności, dwóch bankructwach i wielu trudnych latach tułaczki po niższych klasach rozgrywkowych? Nikt się tego nie spodziewał, nikt tego od niego ani od jego piłkarzy nie oczekiwał w tak krótkim czasie (awans z Lega Pro do Serie A w dwa lata). Ale on to zrobił. Wykrzesał ze swoich graczy coś, czego inni nie byli w stanie nawet dostrzec.

Choć sezon 2019/20, w którym "Biancazzurri" pożegnali się z najwyższym poziomem rozgrywkowym, a sam Semplici został zwolniony i nie było mu dane powalczyć o utrzymanie do końca, eufemistycznie rzecz ujmując - nie należał do udanych, to powierzenie mu losu "Rossoblu" w tak newralgicznym, być może nawet kluczowym dla przyszłości klubu momencie, świadczy o tym, że na Półwyspie Apenińskim wciąż pamięta się o tym, co osiągnął z zespołem z Ferrary.

O podejściu 53-latka do wykonywanego zawodu wiele mógłby powiedzieć Andrea Petagna. Wszak to pod czujnym okiem Sempliciego napastnik Napoli rozegrał swoje dwa najlepsze sezony w karierze. Ze szczególnym sentymentem wspomina na pewno kampanię 2018/19, w której to "Spallini" uplasowali się na 13. pozycji w końcowym zestawieniu, a on sam zanotował w Serie A aż 16 trafień. W kolejnych, tych co najmniej słabych dla zawodników ze Stadio Paolo Mazza rozgrywkach, rosły snajper strzelił 12 goli, dzięki czemu jego nazwisko wylądowało w notesach obserwatorów Interu, Milanu czy rzeczonego Napoli. Kibice mogą mieć zatem nadzieję, że urodzony we Florencji trener swoje doświadczenia ze współpracy z Petagną przełoży chociażby na Giovanniego Simeone.

Argentyńczyk miał być punktem odniesienia ofensywy "Isolanich", ale póki co spełnianie tych oczekiwać idzie mu opornie. Obok Radji Nainggolana, Răzvana Marina czy Nahitana Nándeza, syn Cholo Simeone jest piłkarzem, któremu mister Leonardo będzie musiał pomóc uzyskać najlepszą wersję samego siebie. Potencjał kadrowy Sardyńczyków jest doprawdy pokaźny (Cragno, Godín, Rugani, Nainggolan, Marin, Nández, João Pedro, Simeone - to chyba mówi samo za siebie) i nie ulega wątpliwości, że powinni oni walczyć o coś zupełnie innego i większego niż utrzymanie. Jeżeli były menedżer Pisy utrzyma Cagliari w elicie, to pewnie właśnie takie postulaty postawi przed nim Tommaso Giulini. Po tylu latach zmartwień i niepowodzeń kibicom wyspiarskiej ekipy należy się chociaż niewielkie nawiązanie do czasów, gdy w Italii liczył się z nią każdy. O sięgnięciu w 1970 roku po jedyne w historii klubu scudetto już nawet nie wspominając.

Leonardo Semplici z kapitanem drużyny, João Pedro (Fot. Cagliari Calcio/Twitter)

Podkreślmy, że szefostwo "Rossoblu" dyskutowało o trzech potencjalnych następcach Di Francesco. Na karuzeli byli Aurelio Andreazzoli, Roberto Donadoni i właśnie Semplici, który zdawał się być w tym wyścigu faworytem. Ale negocjacje z florentczykiem do najłatwiejszych wcale nie należały i wbrew pozorom oraz wszechobecnej w wypowiedziach zainteresowanych stron kurtuazji, nie przeszły lotem błyskawicy. Semplici koniecznie chciał być pewnym, że będzie mógł pracować ze wszystkimi swoimi zaufanymi ludźmi. Chciał samodzielnie skonstruować swój sztab. Pierwotnie prezydent Giulini nie był temu przychylny, kręcił nosem, ale koniec końców poszedł menedżerowi na rękę. Ostatecznie tylko trener przygotowania fizycznego z poprzedniego sztabu będzie kontynuował swoją posługę na Sardegna Arena.

Więcej - wraz z Semplicim do Cagliari zawitał, a właściwie to powrócił na stanowisko dyrektora sportowego, Stefano Capozucca. 66-latek pracował już na Sardynii w latach 2015-2017, a więc wraca na stare śmieci, ażeby poukładać klubowe sprawy od zaplecza i być może w całkiem niedalekiej przyszłości wspólnie z nowym szkoleniowcem zbudować solidną i zdolną do rywalizowania z każdym drużynę. Co ciekawe, dotychczasowy dyrektor sportowy, Pierluigi Carta, nadal będzie pracował w klubie, z tym że już w nieco innej roli.

Stefano Capozucca, nowy-stary dyrektor sportowy Cagliari (Fot. Cagliari Calcio/Twitter)

Profesjonalizm, elastyczność, praktyka. Tymi trzema słowami Casteddu przedstawili w oficjalnym komunikacie swojego nowego opiekuna. Nad wyraz trafnie, trzeba przyznać. Bo możemy być pewni, że determinacji mu nie zabraknie. Frapujące jest również to, czy preferowany przez siebie system gry z trójką obrońców będzie potrafił przeszczepić na wyspiarski grunt lepiej od Di Francesco. I w tym miejscu nie sposób nie wspomnieć o Sebastianie Walukiewiczu.

Polak z biegiem ligowego maratonu niestety sukcesywnie dostosowywał się do niknącej dyspozycji swoich kolegów i obecnie bardziej niż o przenosinach do Interu, Manchesteru United czy Chelsea musi myśleć o łapaniu się do podstawowego składu Cagliari. Zakładając, że u Sempliciego wszyscy piłkarze zaczynają z czystą kartą, liczymy, że 20-letni stoper dostanie swoje szanse i wróci do formy. Umiejętność inicjowania akcji i wyprowadzania futbolówki od tyłu, jakimi wyróżnia się były "Portowiec", powinny się bardzo Włochowi przydać. Jakby nie było, Euro za pasem, a Sebastian może być realną wartością dodaną w reprezentacyjnej koncepcji Paulo Sousy.

Fot. Cagliari Calcio/Twitter

Pierwszym przystankiem Cagliari na wyboistej drodze do utrzymania będzie Stadio Ezio Scida i potyczka z ostatnim w tabeli, acz mającym ledwie trzy punkty mniej od nich, Crotone. Niewielka różnica w dorobku obu ekip klarownie daje do zrozumienia, że jakiekolwiek potknięcie w tej konfrontacji może się na koniec okazać opłakane w skutkach. Ten mecz będzie obfitował w jeszcze jeden smaczek. Otóż Semplici był typowany do przejęcia schedy po Giovannim Stroppie, którego posada wisi na włosku. Tak się jednak nie stało, a że los bywa (jest?) przewrotny, to swój trenerski debiut w Casteddu 53-latek zaliczy w starciu z "Pitagorejczykami".

Semplici co prawda sygnował umowę do czerwca 2022 roku, ale najważniejsze czeka go tu i teraz. Utrzymanie. Pozostanie "Isolanich" na salonach może zainicjować piękną historię, którą później sardyńscy fani będą wspominać z rozrzewnieniem długimi latami. Ktoś, kto wyjątkowo pragmatycznie postrzega rzeczywistość, pewnie stwierdzi, że Leonardo porwał się z motyką na słońce. Ale jak to niegdyś powiedział Albert Einstein: "Gdy wszyscy wiedzą, że coś jest niemożliwe, przychodzi ktoś, kto o tym nie wie i to robi".

Jakub Glibowski

Widzę świat w bieli⚪️ oraz czerwieni i czerni🔴⚫️. Calcio. La Liga. Zlatan Ibrahimović. Sergio Ramos. Wyznaję kult "Joga Bonito". Dobry film, dobra książka. Felieton, komentarz, dyskusja.

Great! You've successfully subscribed.
Great! Next, complete checkout for full access.
Welcome back! You've successfully signed in.
Success! Your account is fully activated, you now have access to all content.