Derbi D'Italia w ostatnim czasie były gwarantem ciekawego widowiska i bramek, co pokazał choćby finał ostatniego Pucharu Włoch. Niedzielne spotkanie Interu z Juventusem pokazało jednak, że demony siermiężnej piłki ciągle we Włoszech są obecne. Jak zatem doszło do wygranej gości?
Oba zespoły wyszły na to spotkanie w systemie z trójką obrońców, co miało po raz kolejny dowieść temu, że Massimiliano Allegri umie dostosować taktykę pod konkretnego rywala. Patrząc na suchy wynik z pewnością można to potwierdzić, bo Juventus potrafił mimo zdecydowanej przewagi Interu w wielu elementach potrafił przetrzymać napór gospodarzy i w swoim stylu zadać jeden, bolesny cios.
Nim omówimy ten konkretny moment, który dał Juventusowi wygraną przedstawmy wpierw, jak wyglądały oba zespoły w poszczególnych fazach gry. Już u początku tego spotkania można było zauważyć ciekawe ustawienie Interu w momencie przejścia z fazy ataku do obrony.
Mam tu na myśli ustawienie dwójki zawodników: Dumfriesa i De Vrija. Otóż w tej sytuacji drugi z Holendrów wyszedł nieco wyżej po rozpoczęciu meczu burząc bazowe ustawienie swojego zespołu, co umiejętnie do spółki z kolegami pomógł załatać Dumfries. Zszedł on bowiem znacznie bliżej środka, tworząc tercet stoperów do spółki z Darmianem, który przejął rolę De Vrija i Acerbim, będącym na swojej pozycji.
Z kolei w ataku pozycyjnym można było dostrzec coś, co często można obserwować w grze Interu i co już sam tu opisywałem, a mianowicie schodzenie po piłkę do linii 0brony w wykonaniu Brozovicia, który już w pełni wraca do gry po kontuzji, która wyeliminowała go jeszcze w styczniu. Wycofany w tym ustawieniu Chorwat tworzył przez to jedną z linii, co w samym Interze jako całości formacji wyglądało na ustawienie 1-3-1-3-3.
Dlaczego 1-3-1-3-3, a nie 1-3-4-3? Wszystko tu sprowadza się do ustawienia Nicolo Barelli, który często gra jako wolny elektron poruszając się w różnych sektorach boiska pod kątem długości, trzymając się najczęściej prawej strony. Reprezentant Włoch był w tym spotkaniu kimś w rodzaju pomocnika duetu Lu-La, czyli Lautaro i Lukaku, co miało polegać na ubezpieczaniu tej dwójki i posłaniu w odpowiednim momencie dobrego podania.
Z kolei Juventus bardziej zaskoczył personaliami, szczególnie gdy popatrzymy na to, kto zagrał obok Vlahovicia. Matias Soule, bo o nim mowa miał być tym, kim w ostatnich meczach był Angel Di Maria. W samym rozegraniu nie wyglądał źle, bo w zasadzie każde jego podanie było celne, natomiast jak się okazało bohaterem był ktoś inny. Skupmy się jednak najpierw na fazach budowania akcji i bronienia w Juve.
Bazowe ustawienie Juventusu, które przedstawiłem na początku było osią budowania gry gości. Gdy popatrzymy na ustawienie ekipy Allegriego z powyższego screena, to dostrzeżemy piątkę broniącą, trójkę przed polem karnym i duet Soule - Vlahović, który był w gotowości do przejęcia piłki w kontrze. Możemy też dostrzec, że piątka w obronie nie była ustawiona w zwartej linii, tylko była rozłożona na jak najszerszym polu, by uniemozliwić oskrzydlenie akcji rywalowi.
Z kolei w pressingu wymiennie atakowali rywali z piłką Soule i Fagioli. Gdy była konieczność, do ataku na rywala dołączał jeszcze Filip Kostić, natomiast częściej jednak dwójka młodych wilków starała się naciskać na rywala, co mogło się podobać w kontekście nastawienia i chęci pokazania Allegriemu, na kogo powinno się stawiać.
Gdy popatrzymy na schemat gry w ataku pozycyjnym, choć momentów w nim nie było zbyt wielu, to zauważymy dwie ciekawe rzeczy. Po pierwsze Danilo, który gra praktycznie jako lewy obrońca, a po drugie, co się łączy z pierwszym punktem ustawienie Brazylijczyka tworzy wraz z będącymi na własnej połowie Locatellim i Rabiot ustawienie 1-4-2-3-1. De Sciglio schodził do rozegrania pełniąc rolę prawego obrońcy, co umożliwiło Fagioliemu zejście do boku jako skrzydłowy.
Juventus często starał się oskrzydlać swoje akcje, szczególnie do lewej strony, gdzie miał sporo do powiedzenia Kostić. Z tego wyniknęła akcja bramkowa, choć wcale nie zaczęła się ona od zagrania na skrzydło.
Cała akcja rozpoczęła się od schematu rozegrania podobnego do tego przedstawionego wyżej, natomiast w tej sytuacji piłka poszła do De Sciglio, który umiejętnie wypatrzył uciekającego w środku pola Rabiot. Ten po chwili wraz z Vlahoviciem świetnie związał obronę Interu, która w całości poszła za tą dwójką w centrum boiska kompletnie odsłaniając lewą stronę Kosticiowi. Wspominałem wyżej o schodzeniu Dumfriesa do środka przy wychodzących wyżej Darmianie, czy De Vriju i to w tej sytuacji obróciło się przeciwko Interowi.
Zatytuowałem ten tekst "Złoty dotyk Kosticia" i nie jest to przypadek. Poza tym golem nie był to porywający występ Serba. Brak wygranych pojedynków w obronie, niespełna 60% celności podań, z czego ledwie dwa dalekie podania dotarły do celu, czy ledwie dwa podania progresywne nie mogą być traktowane jako znakomity występ, czy nawet dobry. Zdobyta bramka jednak znacząco poprawia wizerunek Serba w tym meczu.
Podsumowując ten mecz można zadać sobie to samo pytanie w kontekście całej drużyny Allegriego. Czy poprawił się ich wizerunek? Zdecydowanie nie, ponieważ Juventus wygrał w najbardziej znanym dla siebie stylu, czyli cynizmem i kunktatorstwem.