Andrea Agnelli to człowiek, który przez ponad 10 lat panowania w Juventusie dał się poznać jako osoba rozsądna, potrafiąca przewidywać różne wydarzenia. Jeszcze trzy lata temu prezydent "Bianconerich" budził w kibicach wyłącznie podziw. W ostatnich latach głosy sceptycyzmu wobec jego rządów zaczęły narastać. Dziś, po aferze związaną z utworzeniem Superligi, nie wiadomo jaka przyszłość czeka Agnellego. Dziś fani Juventusu i Serie A zastanawiają się, jak należy ocenić ponad dekadę jego rządów, jakie błędy popełnił prezydent Juve podczas przygody na "Allianz Stadium" i jaka przyszłość czeka syna legendarnego Umberto Agnellego.
Wzięcie odpowiedzialności w trudnym momencie dla klubu
Kiedy Andrea Agnelli przejmował Juventus w 2010 roku fani "Starej Damy" byli zadowoleni z faktu, że klub trafia w ręce spadkobiercy legendarnej rodziny Agnellich, która przez wiele lat kierowała turyńskim zespołem. Rozpoczęcie rządów Andrei Agnellego oznaczało, że członek legendarnego rodu, zarządzającego koncernem Fiat, zasiądzie u biało-czarnego steru po 50 latach przerwy. 35-latka czekało trudne zadanie, gdyż przejmował Juventus, który w najmniejszym stopniu nie spełniał oczekiwań fanów. Zespół starał się odbudować swoją pozycję po degradacji do Serie B, a to ze sportowego i finansowego punktu widzenia nie było proste. W klubie brakowało piłkarzy, którzy decydowaliby o sile kolektywu, zakupy dokonywane przez "Bianconerich" często były flopami, które wołały o pomstę do samego Boga, może ewentualnie Luciano Moggiego, którego powrotu zresztą chcieli fani Juventusu, widząc fatalne ruchy transferowe.
Idealnym przykładem wpadki transferowej Juventusu jest transfer Diego, który kosztował 27 mln euro, okazał się niewypałem i musiał opuścić klub po zaledwie roku. Diego nie był jedyną transferową katastrofą, do klubu przyszli wcześniej gracze tacy jak Poulsen, Amauri, Felipe Melo i Tiago. Ich wysoka kwota i fatalna dyspozycja boiskowa w znaczący sposób wpłynęła na nadszarpnięcie równowagi finansowej Juventusu. Andrea Agnelli, przejmując "Starą Damę" w maju 2010 roku od razu miał rozpisaną strategię, która miała zagwarantować szybki i gigantyczny rozwój Juventusu zarówno w obszarze sportowym, jak i finansowym. Gwarancją sukcesu miał być dyrektor generalny Beppe Marotta, który odpowiadał za dział sportowy. Założenia Agnellego były realizowane w niezwykle szybkim tempie, w czym pomogło fatalne zarządzenie klubami przez ówczesnych właścicieli Milanu i Interu.
Jedynym założeniem nowego prezydenta Juve, które nie zostało zrealizowane, było pojawienie się w pierwszym składzie zespołu wychowanków z sektora młodzieżowego klubu. Kiedy Agnelli przejmował Juventus, to przychody finansowe wynosiły 172,1 mln euro rocznie. Równowagę finansową "Bianconerim" miał zagwarantować brak wydawania ogromnych sum na transfery. Pierwszym graczem kupionym za 20 mln euro w erze Andrei Agnellego był Alvaro Morata, kupiony dopiero w 2014 roku.
Gigantyczny rozwój sektora sportowego, finansowego, marketingowego i infrastrukturalnego
Kolejne lata prezydentury Agnellego w Turynie były czasem harmonii i zaspokajania potrzeb fanów. Juventus podczas prezydentury Andrei niesamowicie rozwinął się pod kątem infrastrukturalnym. Świadczy o tym przeprowadzka na "Allianz Stadium", która z miejsca zapewniła klubowi wzrost przychodów o 30 mln euro rocznie, klub wybudował także centrum medyczne J-Medical, rozbudował teren klubowej akademii (Agnelli ma w planach budowę stadionu dla drużyny U23), powstał także J-Hotel i J-Museum. Niektórzy fani "Bianconerich" zarzucali prezydentowi Agnellemu, że klub zbyt mocno zapomina o tradycji i skupia się na budowaniu globalnej marki. Świadczyło o tym zrezygnowanie z tradycyjnego herbu i postawienie na nowoczesne logo, a także odejście od czarno-białych pasów na strojach zespołu. Agnelli jednak wiedział, co robi i po 10 latach jego rządów przychody do klubowej kasy zwiększyły się ze 172 mln euro rocznie do 621 mln za każdy rok.
Pomógł w tym oczywiście transfer Cristiano Ronaldo, który dziś jest tematem sporów wśród osób kibicujących Juventusowi. Sprowadzenie Portugalczyka sprawiło, że klub na Instagramie posiada 48,3 mln followersów, co czyni go trzecim na świecie pod względem popularności w internecie. Rozwój finansowy "Bianconerich" idealnie obrazuje analiza finansowa przeprowadzona przez Andreę Donegę. Zdaniem młodego inżyniera zarządzania z Turynu wartość ekonomiczna Juventusu wynosi 922,1 mln euro. Według badania przeprowadzonego przez Donegę gdyby nie straty spowodowane pandemią akcje Juventusu byłyby warte o 30% więcej. Juventus pod wodzą Agnellego jest w jego rankingu klubem, który w przeciągu ostatnich pięciu lat rozwinął się najmocniej z finansowego punktu widzenia, a pomogła w tym bomba marketingowa w postaci Cristiano Ronaldo, racjonalne wydatkowanie budżetem i sukcesy boiskowe. Ze sportowego punktu widzenia fani Juventusu również mają prawo być zadowoleni z ponad 10 lat prezydentury Andrei Agnellego. W przeszłości Gianni i Umberto Agnelli marzyli o pięciu mistrzostwach z rzędu, a Andrea swoim zarządzeniem sprawił, że "Stara Dama" triumfowała dziewięć razy z rzędu.
Od 2010 roku Juventus wywalczył 18 trofeów. Oczywiście brak wśród nich najważniejszego, czyli Ligi Mistrzów, bo tylko ona zaspokoi pragnienia każdego fana Juve na świecie. Biorąc pod uwagę wyniki sportowe, rozwój na szczeblu finansowym i infrastrukturalnym ciężko mieć jakieś większe pretensje do Andrei Agnellego. Prezydent Juventusu to człowiek, dla którego najważniejszą zasadą stanowi życie wyprzedzanie rzeczywistości. Agnelli lubi przewidywać różne rzeczy i każdego dnia stawiać 2, 3 kroki do przodu w celu rozwoju Juventusu. Jest to człowiek, który podobnie jak jego przodkowie nie jest nasycony sukcesami i od razu myśli o kolejnych elementach, które mają zagwarantować Juventusowi rozwój (kiedyś Gianni Agnelli zdobywając drugą gwiazdkę, od razu myślał o trzeciej). Znając Andreę Agnellego, możemy być pewni, że ciągle będzie szukał elementów zapewniających innowacyjność i przewagę nad innymi włoskimi klubami. Biorąc pod uwagę zdobyte trofea i odmianę postrzegania Juventusu na arenie międzynarodowej Andrea Agnelli jest wymieniany wśród najlepszych właścicieli klubów piłkarskich na świecie. Wątpliwości zaczyna budzić teraźniejszość, która zdaniem wielu może mieć wpływ na przyszłość.
Beppe Marotta - człowiek, bez którego Andrea Agnelli nie odniósłby sukcesu
Przez prawie osiem lat panowania Andrei Agnellego Turynie za obszar sportowy był odpowiedzialny dyrektor generalny Beppe Marotta. W swojej analizie poświęconej finansom Juventusu Antonio Donega powiedział, że w rozwoju klubu piłkarskiego najważniejsze są przychody, kibice i wyniki sportowe. Te trzy aspekty wzajemnie się uzupełniają i wszystko zależne jest od osiągnięć boiskowych. Jeśli będziesz wygrywać, to przyciągniesz nowych kibiców na stadiony, przed telewizory i sponsorów, a to sprawi, że przychody wzrosną. Po tej diagnozie wygłoszonej przez Donegę śmiało możemy stwierdzić, że Juventus nie rozwinąłby się tak mocno przez ostatnie lekko ponad 10 lat bez Beppe Marotty. Włoch swoimi decyzjami potrafił zapracować sobie na opinię najlepszego dyrektora sportowego na świecie (przynajmniej zdaniem mieszkańców Italii). Przykładów jego spektakularnych ruchów na rynku transferowym jest wiele. To Marotta sprowadził do Juventusu za symboliczną kwotę młodego Paula Pogbę, którego później zdołał spieniężyć za 105 mln euro. Innymi znakomitymi ruchami dyrektora generalnego Juventusu było wzięcie za darmo Andrei Pirlo, kupno za 12 mln euro fenomenalnego Carlosa Teveza, czy zapłacenia zaledwie 14,5 mln euro za Wojtka Szczęsnego, który okazał się bramkarzem gwarantującym spokój w bramce zespołu na lata. Innym znakomitym posunięciem Marotty było kupno za 12,5 mln euro Arturo Vidala i sprzedanie go za prawie 40, kiedy jego forma zaczęła pikować w dół i sprawiał coraz większe kłopoty o charakterze dyscyplinarnym. Marotta podczas swojego pobytu w Piemoncie miał w sobie coś z Luciano Moggiego.
"Bóg Ojciec", a raczej "diabeł wcielony" mercato w Italii lubił najpierw kupować piłkarzy, a potem dopiero ich sprzedawać. Oczywiście temu procesowi towarzyszyły zakulisowe gierki, ale istota tego jest taka, że Moggi najpierw kupił, Nedveda, Buffona i Thurama, a dopiero później nieoczekiwanie sprzedał Zidane'a do Realu. Zrobił to po to, aby kupić wspomnianą trójkę za bardziej korzystne pieniądze. Marotta zachowywał się podobnie i w 2016 roku najpierw sprzedał Pogbę, po czym wziął Gonzalo Higuaina, Juana Cuadrado, Daniego Alvesa, Mehdiego Benatię i Miralema Pjanicia. Pomimo późniejszego transferu Cristiano Ronaldo było to w mojej opinii najbardziej spektakularne mercato w wykonaniu Juventusu, brutalna demonstracja siły w Italii i nawiązanie do roku 2001 w wykonaniu "Lucky Luciano". Oczywiście przy wspomnianych wcześniej transferach brał udział także Andrea Agnelli, ale to Marotta we współpracy z Conte, a później Allegrim odpowiadał za transfery przeprowadzane przez Juventus. Patrząc na jakość transferów do "Starej Damy", fakt jak piłkarze sprowadzani na "Allianz Stadium" dostosowywali się do filozofii klubu sprawia, że nazwanie Marotty ojcem sukcesu sportowego "Starej Damy" nie stanowi nadużycia. Należy zwrócić też uwagę na fakt, że piłkarze sprowadzani przez Marottę w zdecydowanej większości byli piłkarzami, którzy idealnie dopasowywali się do kolektywu, który przez lata stanowił ogromną siłę Juventusu i to dzięki kolektywowi Juventus mógł osiągać przez ostatnią dekadę tak wiele.
O co fani Juventusu mogą mieć pretensje do Andrei Agnellego?
W roku 2018 Andrea Agnelli postanowił oprzeć przyszłość wyników sportowych, rozwoju finansowego i budowanie globalnej marki na jednostce. Juventus przez dekady był klubem, który unikał budowania zespołu na jednostce i ogromną wagę przykładał do tego Marcello Lippi, który osiągnał ze "Starą Damą" wiele trofeów. Przyjście do klubu Cristiano Ronaldo miało sprawić, że zespół wreszcie nabędzie DNA pozwalające na wygranie Ligi Mistrzów, a rosnąca marka sprawi, że Juventus stanie się klubem nr 1 na świecie, do czego aspirował jeszcze nie tak dawno prezydent Agnelli. Pomimo gigantycznego rozwoju marketingowego dziś fani Juventusu coraz częściej zadają sobie pytanie czy sprowadzanie Portugalczyka do Turynu miało sens. Wątpliwości wśród kibiców pojawiły się przy okazji meczów Ligi Mistrzów, kiedy zespół odpadał z Ajaxem, Lyonem i FC Porto, czyli markami o zdecydowanie niższym budżecie od "Bianconerich".
Częstym zarzutem kierowanym w stronę zarządu Juventusu jest brak sprowadzania do klubu piłkarzy, którzy realnie wzmocnią siłę kolektywu. Problemy Agnellego w Turynie rozpoczęły się w roku 2018, kiedy klub opuścił Beppe Marotta. Jego następca Fabio Paratici jest bardzo częstym obiektem krytyki ze względu na kiepską jakość transferów do "Starej Damy". O ile zespół Juve wygląda dobrze na papierze, tak można stwierdzić, że piłkarze tacy jak Arthur, Rabiot, Bentancur czy Ramsey mają problem, aby grać ze sobą w jednej drużynie i nie stanowią kolektywu. Są to gracze drugiej linii, którzy mają problem z konstrukcją akcji, a to wpływa na liczbę sytuacji stwarzanych przez Juventus i ogólny obraz gry po odejściu z klubu Massimiliano Allegriego. Zarzut w stronę Andrei Agnellego w kontekście wyników sportowych jest taki, że zdecydował się na odejście Allegriego, chcąc grać futbol ofensywny bez odpowiednich wykonawców. Praca Sarriego i Pirlo pokazuje, że brak posiadania w drugiej linii piłkarzy, którzy mogą zaskoczyć rywala swoją kreatywnością, nieprzewidywalnością i przebiegłością sprawia, że trzeba grać w sposób bardziej zachowawczy, bazując na szczelnej obronie i zabójczych kontratakach.
Dziś Agnellemu wypomina się odstawienie Allegriego, jako główną przyczynę problemów Juventusu. W mojej opinii trzeba zrozumieć Andreę Agnellego, dla którego postawienie na futbol bardziej proaktywny było częścią strategii zakładającej przyniesienie trofów europejskich i jeszcze większy wzrost marki na światowym rynku. Oparcie się Juventusu na jednostce jaką jest Cristiano Ronaldo skrytykował w jednym wywiadzie Luciano Moggi. Były dyrektor generalny Juventusu powiedział, że jego Juve charakteryzowało kupowanie graczy, którzy realnie wzmacniali kolektyw drużyny. Dodał, że osobiście nie zapłaciłby takich pieniędzy za piłkarza, który przechodząc do zespołu "Bianconerich" miał już prawie 34 lata. Agnelli sprowadzenia Cristiano do Turynu nie żałuje i dziś jest święcie przekonany, że w 2018 roku postąpiłby tak samo i to Portugalczyk jego zdaniem rozwinął pozycję Juve na świecie. Świetnie planujący do tej pory przyszłość Agnelli w swojej strategii nie przewidział jednak kryzysu spowodowanego pandemią i przez to wydatki Juventusu zaczęły przerastać przychody, co spowodowało wzrost zadłużenia klubu, które dziś wynosi 458,3 mln euro. Jak widać tylko Bayern Monachium potrafi gospodarować budżetem tak, aby Excel w pełni świecił się na zielono. O błędne zarządzanie obszarem sportowym obwinia się Fabio Paraticiego, który nie przypomina Beppe Marotty, jeśli chodzi o przebiegłość i trafność decyzji.
W środowisku osób sympatyzujących z Juventusem mówi się o tym, że Andrea Agnelli powierzył zbyt odpowiedzialną rolę Paraticiemu. Zdaniem byłego prezydenta Juventusu Cobollo Gigliego Agnelli postanowił zakończyć pobyt Massimiliano Allegriego w Turynie z racji na naciski ze strony Pavla Nedveda i właśnie Fabio Paraticiego. Powodem tego stanu rzeczy były nie najlepsze relacje Czecha z Massimiliano Allegrim. Gigli dodał do swojej wypowiedzi, że przeszkadza mu arogancja Andrei Agnellego. Wielki wpływ Marotty na znakomite transfery w wykonaniu Juventusu i znaczące pogorszenie wyników sportowych i stylu za kadencji Nedveda i Paraticiego pozwala wysunąć wniosek, że Andrea Agnelli jest właścicielem, dla którego priorytet stanowią finanse, na nich zna się najlepiej i zarządza nimi w sposób budzący podziw. Prezydent Juventusu władzę nad sektorem sportowym woli przekazać człowiekowi, który zna się na rzeczy i wydaje się, że kluczem dla prawidłowego funkcjonowania Juventusu jest posiadanie wybitnego dyrektora sportowego.
Czas na zmiany
Po wyraźnym regresie Juventusu widocznym na boisku, wydaje się że rola Andrei Agnellego będzie miała kluczowe znaczenie dla dalszego rozwoju klubu. Przez prawie 10 lat Agnelli wzorowo prowadził Juventus, ale nie natrafiał na większe kryzysy bądź przeszkody. Milan i Inter przez blisko dekadę sami stawiali sobie kłody pod nogi, ale ten stan rzeczy minął, Mediolańskie kluby zaczynają wracać do łask. Aktualny czas sprawdzi charyzmę Andrei Agnellego i pokaże nam jego umiejętność reagowania na sytuację kryzysową. Juventus znajduje się w położeniu, które jasno sugeruje, że w klubie potrzebne są radykalne zmiany. Przebudowa powinna w swoim zasięgu objąć zarówno gabinety, jak i kadrę zespołu. Widoczny regres powinien wyraźnie dać do zrozumienia Agnellemu, że potrzebuje lepszego dyrektora sportowego, który sprowadzi do klubu piłkarzy stanowiących kolektywną siłę. Mam wątpliwości co do kompetencji Agnellego jeśli chodzi o zarządzanie działem sportowym (większość właścicieli tak ma), więc nie pozostaje mu nic innego jak powierzenie tej zaszczytnej funkcji komuś o umiejętnościach podobnych do Moggiego czy Marotty. Najbliższy czas zdefiniuje dojrzałość Andrei Agnellego w roli prezydenta Juventusu. Znalazł się on w sytuacji, która wymaga stanowczej reakcji. Bierna, bądź odważna postawa Andrei Agnellego może zdecydować o tym, w którym miejscu będzie klub z Turynu przez najbliższe lata.
SuperWtopa, która może przekreślić całą dotychczasową renomę Agnellego
Zamieszanie wokół Superligi błyskawicznie obiegło cały piłkarski świat i spadło na nas niczym bomba. W sporze UEFY z rebeliantami można było wyczuć, że głównymi pomysłodawcami i stwórcami zamieszania są Florentino Perez i Andrea Agnelli. Pozostali prezydenci klubów byli raczej stonowani i szybko wycofali się z projektu. Ich postawa sprawiła, że mogą wyjść z tego zamieszania z twarzą. Bardzo szybko po zamieszaniu poleciała głowa zarządzającego Manchesterem United Eda Woodwarda. Po wielkiej kompromitacji założycieli Superligi wiele osób spodziewało się odejścia Andrei Agnellego z funkcji prezydenta Juventusu. Jest to coś, co jeszcze tydzień temu było absolutnie niewyobrażalne. Sukcesy "Bianconerich" utożsamiano z Agnellim i mało kto wyobrażał sobie "Starą Damę" bez Andrei zasiadającego u jej steru. O ile Florentino Perez nie ma większych powodów do zmartwień z racji wieku, tak Andrea Agnelli ma prawo do niepokoju.
Zamieszanie związane z Superligą bardzo negatywnie wpłynęło na wizerunek prezydenta Juventusu. Agnellemu przez ostatni rok zdarzało się wypowiadać słowa, które mu nie pomagały. Jednym z nich był wywiad, w którym stwierdził, że Atalanta Bergamo nie zasługuje na to, aby grać w elitarnych rozgrywkach, w których występuje Juventus. Słowa wywołały małą burzę i duża część obserwatorów włoskiego futbolu zaczęła negatywnie postrzegać Agnellego. Bardzo krytycznie o prezydencie Juventusu wypowiedział się w tym tygodniu dziennik "L'Equipe", który wprost nazywa go symbolem dyktatury wielkich klubów i człowiekiem niebezpiecznym dla mniejszych drużyn pełnych pasji, jak np. Atalanta. W sporze związanym z Superligą Agnelli dał się poznać jako człowiek wyjątkowo pazerny na wpływy do klubowej kasy i swoją komunikacją z mediami również pogorszył swój wizerunek. O ile Florentino Perez mógł w swoich osądach wydawać się logiczny i chciał część fanów przekonać, tak Agnelli brzmiał niemal w każdym zdaniu tak, jak definiuje go "L'Equipe". Prezydent Juventusu w ubiegły tydzień niemal całkowicie zniszczył dotychczasowe relacje z właścicielami innych klubów Serie A, włoską federacją piłkarską, FIFĄ i UEFĄ.
Były przyjaciel Agnellego, prezydent UEFA Aleksander Ceferin powiedział bardzo ostre słowa o prezydencie Juve. Ceferin był prawnikiem i bronił zbrodniarzy wojennych, ale twierdzi że takiego zachowania, jakiego dopuścił się Agnelli nie widział nigdy. Negatywny przekaz wokół Agnellego narasta i coraz więcej osób ma wątpliwości co do tego, czy po tak wielkiej kompromitacji będzie on w stanie negocjować z innymi klubami potencjalne transfery, a także ustalać szczegóły dotyczące europejskich pucharów ze światowymi federacjami. Wzbudziło to pojawienie się wielu plotek na temat zmiany na stanowisku prezydenta Juventusu. Wśród potencjalnych kandydatów wymienia się kuzyna Agnellego Alessandro Nassiego, a także Marcello Lippiego. Jeśli Agnelli straci swoje stanowisko, to będziemy mogli mówić o jednym z najbardziej spektakularnych upadków w historii futbolu. Twierdzę jednak, że dziś ciężko wyrokować w którym kierunku pójdzie kariera Andrei Agnellego, może stracić funkcję prezesa Juventusu, ale może też wstrząsnąć zespołem, dokonać zmian gabinetowych i zostać bohaterem, który zapewni "Bianconerim" wielkie laury.