9 lipca 2006 roku, Olympiastadion w Berlinie gościł finał mojego pierwszego w życiu turnieju. W finale byłem za Francją, jednak to Włosi w karnych wygrali swoje czwarte mistrzostwo globu. Płakałem po karnym Grosso, ale nie z radości. Piłka nożna spowodowała mój płacz raptem 3 razy w życiu i to był ten pierwszy raz. Po 14 latach jednak, oglądając – bądź co bądź - najważniejsze gole Fabio Grosso w karierze, mam ciarki na plecach, a czasem i łzy.
To jak to było z tym Mundialem? Włosi na turniej jechali z bojowym nastawieniem. W kraju wybuchła afera Calciopoli, dwa lata wcześniej nie wyszli nawet z grupy na ME w Portugalii, a na poprzednim światowym czempionacie zostali oszukani przez sędziego, który po latach dorabiał na handlu narkotykami.
W pierwszym meczu z Ghaną, Włosi wygrali w Hanowerze 2:0. Bramki zdobyli Pirlo – po kapitalnym strzale z dwudziestu metrów, a także Iaquinta, który wykorzystał gapiostwo Samuela Kuffoura i po minięciu Richarda Kingstona, umieścił piłkę do pustej bramki.
Drugi mecz to twardy bój z Amerykanami. Alberto Gilardino po swojej bramce ‘zagrał na wiolonczeli’ dla publiczności w Kaiserslautern. Samobójczy gol Cristiana Zaccardo oraz czerwona kartka Daniele De Rossiego po brutalnym faulu spowodowała znaczną utratę humorów w ekipie Azzurrich. Piłkarz Romy wrócił dopiero na finał, gdyż dostał zawieszenie na aż 4 spotkania.
W Hamburgu jednak Squadra Azzurra stanęła na wysokości zadania. Pewnie pokonali Czechów 2:0 po golach rezerwowych – Marco Materazziego, który zastąpił w dalszej części turnieju Alessandro Nestę oraz Filippo Inzaghiego, który wraz z Simone Barone ruszył sprintem w celu taktycznego rozegrania akcji bramkowej.
W fazie pucharowej po męczarniach Włosi pokonali Australię 1:0, Ukrainę w ćwierćfinale trzy do zera, w dogrywce półfinału znokautowali gospodarzy 2:0, a w finale z Francją końcowy wynik to 1:1, lecz Włosi wygrali w karnych, gdzie w poprzeczkę strzelił David Trezeguet.
Co dzisiaj robią ludzie, którzy stworzyli tamtą drużynę? Niektórzy trenują, niektórzy nawet grają. Zobaczcie sami jak potoczyły się losy 24 członków złotej drużyny.
(Piłkarze przedstawieni są w kolejności alfabetycznej)
Marco Amelia - numer 14
Poza grą w Livorno zarówno rezerwowy, jak i podróżnik. Poza klubem kojarzonym z kibicami popierającymi komunizm, Amelia nie zagrzał na dłużej w żadnym klubie. Wychowanek Romy, który trafił do Livorno w zamian za – tak, tak- Giorgio Chielliniego i zdobył tam miejsce w podstawowym składzie. Właśnie tam rozegrał w ciągu siedmiu lat aż 167 spotkań. Mundial w Niemczech miał w Amelii postać trzeciego bramkarza włoskiej kadry. Rzecz jasna, nie zagrał tam ani minuty. Przed turniejem miał najmniejsze doświadczenie z całej drużyny narodowej – miał na koncie zaledwie 1 występ. W swojej karierze grał także w Genoi, Milanie czy Chelsea, jednak w tych bardziej elitarnych klubach nie był podstawowym golkiperem. W 2020 stracił posadę w klubie z Serie D – Vastese, gdzie był trenerem.
Simone Barone - numer 17
Numer 17 we Włoszech jest liczbą pechową. Kojarzy się ona ze słowem ‘VIXI’,które oznacza żyłem, a dla Włochów żyłem oznaczało umarłem. Simone Barone grał z numerem 17 na niemieckim turnieju i także miał swego rodzaju pecha. Włoski ligowiec, który do dnia dzisiejszego jest obiektem żartów – niektórzy w Italii wciąż uważają, że czeka na podanie od Inzaghiego. Niewiele osób pamięta, ale to właśnie Barone przejął piłkę od Czechów, po czym Pippo mógł jak szalony cieszyć się z bramki. Nigdy nie dostał szansy w klubie z topu, na turniej pojechał jako piłkarz Palermo.
Andrea Barzagli - numer 6
Solidny ligowiec, którego kariera dzieli się na przed MŚ 2006 i po Mundialu w Niemczech. W kraju, którego stolicą jest Berlin, Barzagli zdobył swoje dwa najważniejsze ranga trofea – mistrzostwo świata oraz mistrzostwo Niemiec z Wolfsburgiem (jedyne w historii klubu, 2009), gdzie jego kolegą z drużyny był inny członek złotej drużyny Lippiego – Cristian Zaccardo. Po epizodzie u naszych zachodnich sąsiadów, Barzagli za jedyne 300 tysięcy euro trafił do Juventusu – i stał się jednym z najlepszych transferów klubu w erze post-Calciopoli. Wraz z Chiellinim oraz Leonardo Bonuccim stali się skałą nie do przejścia w Serie A w defensywnym tercecie BBC i zawojowali Italię – Juventus z Barzaglim w składzie zdobył osiem z rzędu tytułów mistrza kraju, a także doszedł dwukrotnie do finału Ligi Mistrzów. Rezultat? Dla fanów Bianconerich niestety niekorzystny – puchar za Ligę Mistrzów byłby doskonałym uzupełnieniem tej kapitalnej kariery, z której Barzagli wycisnął co mógł. W samym turnieju w 2006 roku zagrał jedynie 2 spotkania – w obu zachował czyste konto. Godnie zastąpił Materazziego, który w meczu z Australią przedwcześnie zszedł z boiska, a w meczu z Ukrainą na 90 minut całkowicie zablokował Szewczence i kolegom dostęp do bramki Buffona.
Gianluigi Buffon - numer 1
Urodzony w Toskanii golkiper kojarzący się z drużyną Starej Damy jest jedynym czynnym do dnia dzisiejszego piłkarzem w złotej kadrze Squadra Azzurra. Zmiennik Wojciecha Szczęsnego to jeden z dwóch najlepszych bramkarzy pierwszej dekady XXI wieku. Buffon, którego jeden z członków rodziny także grał na pozycji bramkarza (kuzyn dziadka – Lorenzo, przez 10 lat bramkarz Milanu) na turnieju w Niemczech zachował czyste konto aż pięciokrotnie (w tym 4 mecze z rzędu). 42-letni aktualnie Gigi przedłużył niedawno o rok swoją umowę z Juventusem. Klub z jego rodzinnego miasta to także jego współwłasność – wraz z Cristiano Lucarellim są wspólnikami w trzecioligowcu znanym jako Carrarese.
Mauro Camoranesi - numer 16
Urodzony w argentyńskim Tandil, jedyny ‘farbowany lis’ w kadrze Azzurrich. Co prawda jego pradziadek był Włochem (z regionu Marche), ale Mauro przyjechał do kraju krewnego dopiero w wieku 24 lat. Podczas samego Mundialu, mimo rozegrania 5 spotkań – żadnego z meczów nie rozegrał w pełnym wymiarze czasowym. Współpracował z telewizją DAZN, w której udziela się także znana fanom calcio piękna Diletta Leotta. Mauro jak wielu byłych piłkarzy - kolokwialnie mówiąc – poszedł w trenerkę. Camoranesi trenował już meksykańskie Tigre, Coras de Nayarit, a także Cafetaleros de Chiapas. Aktualnie jest on trenerem pierwszoligowego klubu ze Słowenii – Taboru Seżana.
Fabio Cannavaro - numer 5
Kapitan Squadra Azzurra, rodowity neapolitańczyk, zdobywca Złotej Piłki 2006. Piłkarz, który w przeszłości był na dopingu grając w finale Pucharu UEFA 1999 (wydało się to po latach). Aktualnie trener Guangzhou Evergrande (od 3 lat), przez krótki czas łączył tę funkcję z byciem selekcjonerem kadry Chin. Jako jedyni z Buffonem rozegrali komplet minut na turnieju. Co ciekawe – Fabio nie zobaczył żadnej kartki (nie zapominajmy, że grał jako środkowy obrońca). Jest on ostatnim obrońcą do dnia dzisiejszego i drugim w historii (po Kaiserze – Franzu Beckenbauerze), który otrzymał Złotą Piłkę. Po wybuchu Calciopoli odszedł do Realu Madryt, gdzie spędził dwa sezony
Alessandro Del Piero - numer 7
Legenda Juve, która na turnieju rozegrała zaledwie 155 minut. Piłkarz, który jeszcze zdążył wygrać Ligę Mistrzów przed czasem dwudziestoczteroletniej już posuchy klubu z Piemontu (a Gigi wciąż czeka..) . Wiele osób doskonale pamięta jego sprint w 120 minucie półfinału z Niemcami, gdzie pogrążył gospodarzy w zabójczej końcówce dogrywki (i wtem na ekranach w przekazie światowym ukazała się płacząca niemiecka niewiasta). W Turynie fantastycznie zastąpił Roberto Baggio oraz Gianlucę Viallego, po którym przejął ‘pałeczkę’ w byciu przywódcą drużyny.
Daniele De Rossi - numer 4
Największa po Tottim legenda rzymskiego klubu w XXI wieku. W chwili rozpoczęcia MŚ, najmłodszy członek włoskiej kadry – miał on 22 lata. związku z tęsknotą za domem zakończył niedawno karierę po krótkim, aczkolwiek niezwykle romantycznym pobycie w Boca Juniors. W meczu z USA dostał czerwoną kartkę za tzw. łokietka w stronę Briana McBride’a, co zostało ukarane zawieszeniem na 4 spotkania turnieju (pozwoliło mu to wrócić na finał i zagrać w nim) oraz karą pieniężną w wysokości 10 tysięcy franków szwajcarskich (Amerykaninowi trzeba było założyć 3 szwy w wyniku tego starcia).
Gennaro Gattuso – numer 8
Ukochany zawodnik i były trener Milanu i już kochany przez wielu aktualny szkoleniowiec Napoli. Miesiąc temu zdążył zdobyć swoje premierowe trofeum jako szkoleniowiec (Coppa Italia) i zadedykował je swojej zmarłej na ciężką chorobę siostrze. Niedoszły trener Jagiellonii, podczas turnieju w Niemczech chodził w tej samej parze dresów przez cały miesiąc, gdyż uważał je za dobry omen. No i faktycznie – sprawdziło się! Legenda Milanu, która rozegrała w klubie z San Siro 468 spotkań i zaliczył roczny epizod w Glasgow Rangers – przyznajcie, taki boiskowy rzeźnik jak ‘Rino’ pasował tam idealnie.
Alberto Gilardino - numer 11
Strzelec bramki z USA, parafrazując znany utwór (oczywiście z racji cieszynki) – prześliczny wiolonczelista. W 2005 roku, został on wybrany najlepszym piłkarzem sezonu w lidze włoskiej. Swoim golem na San Siro definitywnie pogrążył Manchester United w półfinale Ligi Mistrzów 2007. Były piłkarz Parmy, Milanu i Fiorentiny aktualnie zajmuje się trenowaniem drużyny Pro Vercelli, która była mistrzem Italii w czasach, gdy dwukrotny trener mistrzów świata Vittorio Pozzo miał 36 lat. Gilardino powiedział, że zamierza z Pro Vercelli wrócić do Serie A – jak to mówią ‘do odważnych świat należy’. Calcio Merito życzy powodzenia w tej trudnej misji!
Fabio Grosso – numer 3
Człowiek, dzięki któremu możemy dzisiaj pisać o złotej włoskiej drużynie. Obok Materazziego największe zaskoczenie z ekipy Squadra Azzurra. Do dzisiaj w uszach wielu Włochów i Polaków brzmią słynne cytaty Fabio Caressy i Dariusza Szpakowskiego takie jak ‘’GOL DI GROSSO! GOL DI GROSSO!’ czy ‘To był Grosso!’’. Polski komentator nazwał wtedy Włocha ‘młodziutkim’, mimo iż miał wtedy 29 lat na karku. Grosso zagrał wtedy turniej życia. W meczu z Australią w końcowych sekundach meczu padł w polu karnym i wywalczył jedenastkę, którą potężnym strzałem w okienko zamienił na bramkę Francesco Totti. Po latach Grosso przyznał, że faulu Lucasa Neilla wtedy nie było, a przewrócił się, bo był po prostu wyczerpany, nie miał siły dalej biec i poczuł kontakt, więc upadł na ziemię. Ostatnio był bohaterem niechlubnego wyczynu Massimo Cellino, jakim było zwolnienie z Brescii po niecałym miesiącu pracy (ze względu na słabe wyniki).
Vincenzo Iaquinta – numer 15
Kojarzący się z Udinese napastnik podczas turnieju w Niemczech na boisku pojawił się pięciokrotnie, za każdym razem z ławki. Niektórzy z Was zapewne pamiętają jego ekstazę po bramce z Ghaną. W 2018 został skazany na 2 lata więzienia za współpracę z Ndranghetą i nielegalne posiadanie broni palnej. W swojej karierze grał długo w biało-czarnym pasiaku – łącznie 13 lat w Juve i Udinese.
Filippo Inzaghi – numer 18
Człowiek, który swoimi dwiema bramkami w Atenach spowodował, że zacząłem kibicować Milanowi. Piłkarz, który urodził się na spalonym i w czasach VAR miałby bardzo trudno z opanowaniem emocji po anulowanych bramkach. Właśnie na takich jak on, na Wyspach Brytyjskich mówi się ‘poacher’. Niesamowicie bystry piłkarz, który do końca czekał z ominięciem Petra Cecha w ostatnim meczu grupowym Włochów (Włosi żartują, że Simone Barone do dzisiaj czeka na podanie). Dzisiaj jest trenerem drugoligowego jeszcze Benevento, które niczym Liverpool zapewniło sobie zwycięstwo w lidze na 7 kolejek przed końcem. Jego klub ma ambitne letnie plany transferowe na czele z Mario Mandzukiciem, Kamilem Glikiem czy Andre Schurrle.
Marco Materazzi – numer 23
Mówią, że szczęście jednych jest nieszczęściem drugich. Właśnie tak było z Materazzim. Przybył na Mundial jako zmiennik Alessandro Nesty. Piłkarz Milanu doznał jednak kontuzji w ostatniej grupowej potyczce z Czechami, a Materazzi stał się nieoczekiwaną gwiazdą drużyny. Piłkarz, który niegdyś w Perugii strzelił 12 goli w lidze (z karnych, ale je też trzeba trafić). Materazzi najpierw wyprowadził w tym samym meczu rodaków na prowadzenie Nie ma poza nim oraz Fabiem Grosso piłkarza, który bardziej kojarzy się z tym triumfem. W finale – wszystko, co najważniejsze działo się z udziałem Materazziego. Sprokurował karnego, wyrównał wynik meczu i swoim trash-talkiem sprowokował boskiego Zizou. Piłkarz, który swoje pięć minut wykorzystał najlepiej jak mógł. Niewiele wiadomo o tym, co Marco robił po karierze, lecz raczej cieszy się życiem i odcina kupony po karierze, spędzając czas z rodziną.
Alessandro Nesta – numer 13
Wielki pechowiec turnieju, który swój udział w nim zakończył w trzecim grupowym meczu z Czechami z powodu kontuzji. Na szczęście dla niego i drużyny narodowej – Marco Materazzi zdał egzamin na piątkę (weźmy pod uwagę 2 bramki, ale także czerwoną kartkę z Australią i sprokurowany karny w finale). Legendarny defensor Lazio i Milanu, który zmienił klub po to, aby finansowo uratować rzymskiego giganta (choć zbyt wielkiej ochoty na transfer nie miał). Genialny następca Maldiniego, który na boisku był klasą samą w sobie.
Massimo Oddo – numer 22
Przez 11 lat w Milanie zagrał jedynie 56 razy (personalny rekord to 25 ligowych potyczek w sezonie). Jako szkoleniowiec Udinese zanotował 11 porażek z rzędu , a w barwach Pescary kończył nawet mecz ze łzami w oczach. Obecnie jest bezrobotny. Na turnieju jednak nie płakał, mimo małego czasu gry (zagrał zaledwie 22 minuty z Ukrainą).
Simone Perrotta – numer 20
Do dnia dzisiejszego, najmniej znany członek podstawowego składu złotej jedenastki Lippiego. Każde z 7 spotkań Włochów ten pomocnik z gatunku ‘box-to-box’ rozpoczynał w pierwszym składzie. Urodzony w Anglii Perrotta, pozostaje do dzisiaj jednym z trzech żyjących piłkarzy włoskiej reprezentacji, który został jako Włoch mistrzem świata, a urodził się w innym kraju (inni to wspomniany już Camoranesi, a trzeci to Claudio Gentile urodzony w dzisiejszej Libii). W rodzinnym Ashton-upon-Tyne, gdzie Perrotta mieszkał do piątego roku życia wraz z rodzicami, którzy prowadzili tam pub, odsłonięto nawet pomnik poświęcony złotemu medaliście. Przez 9 sezonów twardziel ten bronił barw Romy. Jak widać na załączonym wyżej obrazku - od czasu MŚ nie zmienił się prawie wcale.
Angelo Peruzzi – numer 16
Jeżeli pamiętacie bramkę Larsa Rickena z finału Ligi Mistrzów 1997 to jesteście w domu - właśnie Peruzzi był bramkarzem drużyny Juventusu w tamtym meczu. Jeden z nielicznych, który grał zarówno w Lazio jak i w Romie. W pierwszym z tych klubów zakończył w wieku 37 lat karierę. Rok wcześniej, pojechał na Mundial 2006 jako zmiennik dla Gigiego Buffona. Ostatni mecz w kadrze zagrał jednak rok wcześniej, gdzie licznik zatrzymał się na 31 meczach. W całej karierze klubowej rozegrał aż 615 spotkań. Jeden z najlepszych bramkarzy w historii włoskiej piłki. Od lipca 2016 jest club managerem w Lazio.
Andrea Pirlo – numer 21
Włoski dyrygent środka pola, który zawsze uwielbiał (i dopracował do perfekcji) uderzenie trzema ostatnimi palcami prawej nogi. Piłkarz, który w czasach swojej gry skanował przestrzeń lepiej niż lasery na lotniskach skanują bagaże. Ten sam piłkarz został przez Inter wypuszczony z rąk jak gdyby nigdy nic i oddany lokalnemu rywalowi z Mediolanu. Za młodu miał okazję grać w Brescii z samym Roberto Baggio. Na turnieju u naszych zachodnich sąsiadów strzelił bramkę w pierwszym z meczów – przeciwko Ghanie. Już wtedy świat mógł się przekonać o jego zdolnej prawej stopie. Drobną rysą na jego przygodzie z piłką jest New York City FC, w którym dopasował się do starego już stereotypu, że MLS to liga dla emerytów i tak właśnie grał (zupełnie inny biegun niż Carlos Vela, Zlatan czy David Villa). Aktualnie jest gwiazdą występującą w kampaniach Heinekena.
Luca Toni – numer 9
Jeden z niewielu włoskich piłkarzy, który poradził sobie poza granicami swojego kraju. Wybitny snajper, który został zaprezentowany w Bayernie wraz z Franckiem Riberym. W klubie z Bawarii został zarówno królem strzelców Bundesligi jak i Pucharu UEFA, gdzie uratował klub 2 bramkami w drugiej części dogrywki w starciu z Getafe. Strzelił też oba gole w finale Pucharu Niemiec z Borussią Dortmund. Na turnieju w Niemczech Toni strzelił dwie bramki, obie w starciu 1/8 finału z Ukrainą w Kaiserslautern. W finale z Francją strzelił gola, jednak był na minimalnym spalonym. Pod koniec kariery, w wieku 38 lat został w barwach Hellasu Verona najstarszym w historii Capocannoniere. Był także wicekrólem strzelców ligi w wieku 37 lat i mało brakowało, aby pojechał na Mundial w Brazylii – Cesare Prandelli nie wziął go jednak na turniej do kraju samby.
Po karierze piłkarza został dyrektorem sportowym w Hellasie, odbył trenerski kurs w Coverciano i poparł w krajowych wyborach Matteo Salviniego.
Francesco Totti – numer 10
Cudowne dziecko Giallorossich, które znacznie przybliżyło Italię do finału. 19 lutego 2006 jego wyjazd na mundial był pod znakiem zapytania – w meczu z Empoli doznał bardzo poważnej kontuzji. Wrócił jednak na boisko miesiąc przed turniejem i w meczu z Australią to on – jakże pewnie zresztą – wykonał jedenastkę, która wyrzuciła Aussies z turnieju. Po pożegnaniu z Romą, które śledziły miliony widzów w słonecznej Italii stał się jednym z ‘białych kołnierzyków’. W klubie jednak nie traktowano go poważnie i po 2 latach odszedł z klubu. Od niedawna, Totti jest agentem – jego pierwszy klient, Simone Bonavita, podpisał właśnie pierwszy kontrakt.
Cristian Zaccardo – numer 2
Autor samobója w meczu ze Stanami Zjednoczonymi. Gol ten położył kres na jego reprezentacyjnej karierze, gdyż po tym meczu w kadrze zagrał jedynie 3 razy. Mistrz Niemiec z Wolfsburgiem, w którym był jedynie zmiennikiem Marcela Schafera. Równo rok temu, po 13 latach od finału zakończył karierę. W 2017 roku, szukając klubu przypomniał się szerszej publiczności, dzięki zamieszczeniu w Internecie ogłoszenia o pracę na portalu LinkedIn. Karierę kończył na Malcie i w San Marino.
Gianluca Zambrotta – numer 19
Bardzo dobry prawy obrońca wpisał się na listę strzelców w meczu z Ukrainą w meczu 1/8 finału. Piłkarz, który spośród włoskich zawodników zdobył najwięcej kartek na turnieju (3 żółte) Po MŚ 2006 przeniósł się do Barcelony, gdzie był ważną częścią drużyny. Karierę, wraz z ‘Senatorami’ kończył w Milanie. Po kilku miesiącach zdecydował się jeszcze na krótki epizod w szwajcarskim Chiasso, gdzie definitywnie zaliczył rozbrat z futbolem. Odbył on kurs w Coverciano, a we wspomnianym już klubie ze Szwajcarii zaliczył pierwszą trenerską przygodę. Był on także asystentem w Jiangu Suning i trenerem w Delhi Dynamos, a obecnie jest bezrobotny.
Marcello Lippi – trener
Lippi do dzisiaj dzierży wiele rekordów:
- największa ilość spotkań jako trener Juventusu (405)
- największa ilość spotkań jako trener jednej drużyny Serie A (405),
- pierwszy trener w historii, który wygrał Ligę Mistrzów i Mundial (odpowiednio 1996 i 2006),
- trener, który najwięcej razy przegrał finał Ligi Mistrzów (3 razy - 2003
- trener z największą ilością porażek w europejskich finałach (4 razy – trzy powyższe finały oraz przegrany z Parmą Puchar UEFA 1995)
Trener Juventusu przez łącznie 8 lat, objął Włochów po nieudanym Euro 2004. Drużyna Lippiego w turnieju straciła tylko dwie bramki, obie ze stałych fragmentów gry - samobój Zaccardo z Czechami w grupie oraz ‘panenka’ Zidane’a w finale. Lippi na turniej w Niemczech powołał piłkarzy wyłącznie z rodzimej ligi – jedynie Arabia Saudyjska postąpiła tak samo, z tą różnicą, że oni nie mieli żadnego piłkarza grającego w Europie.
Jako piłkarz grał między innymi w jedynym sezonie Pistoiese w Serie A (1979/80), a także 10 lat w Sampdorii. Lippi (podczas kariery grał jako obrońca) zagrał 363 razy w swojej karierze. Jako trener trenował między innymi Juventus, kadrę Włoch (dwukrotnie, po złocie w Niemczech miał przerwę i następnie blamaż na Mundialu w RPA) oraz kadrę Chin. Przeszedł na emeryturę w ubiegłym roku.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
11 bramek i 9 różnych strzelców (najlepsi Luca Toni i Marco Materazzi - obaj po 2 gole) – to pokazuje jak zgraną ekipą była drużyna Lippiego. Gdy wypadł Nesta – świetnie zastąpił go Materazzi. Gdy Marco pauzował za czerwoną kartkę – czyste konto zachował Barzagli. To samo w linii pomocy, gdy zabrakło De Rossiego i zastąpił go Gattuso. Jak nie strzelał Toni, to trafił zarówno Totti, Inzaghi jak i Gilardino - ta drużyna fantastycznie się uzupełniała. W drużynie gwiazd turnieju - z 23 piłkarzy aż 7 było ze Squadra Azzurra
Trener urodzony w toskańskim Viareggio bardzo inteligentnie dysponował zasobami, które posiadał u naszych zachodnich sąsiadów. Poza rezerwowymi bramkarzami zagrał każdy – najmniej czasu dostali Massimo Oddo i ‘Pippo’ Inzaghi – odpowiednio 22 i 30 minut. Reszta piłkarzy zagrała minimum dwukrotnie. Dwóch piłkarzy rozegrało komplet minut – Buffon oraz kapitan, Fabio Cannavaro. Sześciu z nich zagrało w każdym meczu turnieju – poza wcześniej wspomnianymi byli to: Perrotta, Pirlo, Zambrotta oraz Totti, który komplet minut zagrał jedynie w 3 spotkaniach (miało to związek z jego wdrożeniem do gry po kontuzji). Z innych włoskich ciekawostek - Palermo miało więcej piłkarzy we włoskiej kadrze niż Roma (odpowiednio 4 i 3), a Benevento, które na salonach jest od niedawna - miało swojego przedstawiciela na turnieju w Niemczech. Piłkarzem klubu znanego ze sprzedaży likieru Strega był Togijczyk, Massamasso Tchangai.
Włosi w fazie pucharowej mieli drabinkę z tych łatwiejszych jednak wykorzystali ją znakomicie. Trafili na Australię, która co prawda ich zmęczyła, ale na własne życzenie Włochów. W ćwierćfinale napotkali debiutującą Ukrainę, która debiutowała na turnieju mistrzowskim i wypunktowali ją perfekcyjnie. Półfinał i finał to już wojna nerwów, którą lepiej znieśli temperamentni Włosi. Umiejętne zarządzanie tak dobrą kadrą opłaciło się.
W imieniu redakcji - życzymy więc sobie i Wam, abyśmy na następny triumf Azzurrich czekali krócej niż 24 lata.