“A więc, lubisz tańczyć?”; “Tak, bardzo. Pomyślałbyś, że jak byłem mały, to zapisałem się nawet do szkoły tańca klasycznego? Ale trwało to mniej niż rok”. Teraz Gaetano myśli tylko o piłce, ale coś z muzyki mu zostało. Jego boiskowe ruchy są pełne gracji i elegancji, zaplanowane od początku do końca, wszystko w zgodzie z sobą i naturą.
Castrovilli urodził się w 1997 roku w małej miejscowości Minervino Murge, jego ojciec jest stolarzem, matka pracuje w szpitalu, więc w rozwijaniu pasji pomagał mu wujek Nimbo, który jeździł z nim sto kilometrów do Bari, żeby ten mógł trenować, a potem wracał kolejne sto kilometrów, by odstawić go do domu. Dlaczego tak daleko? Bo młody Gaetano pokochał klub z południa Włoch i marzył o grze właśnie tam.
Jego pierwszym trenerem był Gigi Nicassio, który wspomina w wywiadzie dla gianlucadimarzio.com, że nastolatek zostawał po treningach i uderzał w poprzeczki sprzed szesnastki. Ale chciał mieć godnego rywala, więc rywalizował ze swoim trenerem, którego pokonywał. Życie Gaetano było od tamtego czasu rutyną, rano do szkoły, szybka kanapka po zajęciach i wyruszał z wujkiem do Bari, tam trening i powrót do domu pod wieczór. Wszystko po to, aby spełnić marzenia.
Ciężka praca opłaciła się młodemu piłkarzowi, który w wieku siedemnastu lat trafił do Primavery. Tam trenował pod okiem Corrado Urbano, który dostrzegł niesamowity potencjał w tym chłopaku. “Miał jakość, którą potwierdza na boiskach Serie A, ale musiał dorosnąć na poziomie technicznym i taktycznym. Dziś oglądam go grającego z opanowaniem i wielkim charakterem. Pozostaje mu lekkość tancerza i rozwinął się pod kątem grania bez piłki." Mimo to, Gaetano zawsze musiał się napocić, żeby grać w pierwszym składzie Bari. Odszedł z klubu tylko dlatego, że musieli go spieniężyć. Dzięki temu w styczniu 2017 roku trafił do Fiorentiny.
Zanim do tego doszło, grał konsekwentnie w Primaverze, a w Serie B zadebiutował pod wodzą Davide Nicoli, zgarniając kilka minut w meczu ze Spezią 22 maja 2015. Był to jednorazowy epizod, bo w kolejnym sezonie wrócił do dowodzenia młodzieżową sekcją klubu jako kapitan. Do zaplecza włoskiej piłki wrócił dwa lata później już jako zawodnik Fiorentiny, będący na wypożyczeniu w Cremonese. Tam grał przez dwa lata, zdobywając doświadczenie i ogranie, żeby móc dołączyć do zespołu Violi w sezonie 19/20. Wystąpił tam w 55 spotkaniach, strzelając pięć goli i zaliczając osiem asyst. Co ciekawe, w jego pierwszym sezonie w Cremonese, jego zespół odpadł w Pucharze Włoch z… Bari.
Do pierwszej jedenastki Fiorentiny wszedł “z buta”, a w swoim debiucie z Napoli zaliczył asystę. Grał w 24 meczach z 26, będąc niezastąpionym w środku pola Violi. Miał udział przy pięciu bramkach, stwarzając chociaż jedną szansę na mecz swoim kolegom z zespołu. Na boiskach błyszczy głównie dzięki swoim dryblingom i… żółtym kartkom; zgromadził ich w tym sezonie aż 8.
Vincenzo Montella dostrzegł w nim potencjał na miarę lidera i on tę szansę wykorzystał. Również po zmianie trenera konsekwentnie grając u Iachiniego. Brakuje mu co prawda okrzesania i musi popracować nad łapaniem kartek, ale jeśli wszystko dobrze pójdzie, to może być jednym z wygranych pandemii i pojedzie na Euro2021.