Lubię wracać tam, gdzie byłem już

Artykuł wrz 21, 2021

Jedni wrzucają monety do fontanny, inni strzelają gole na swoim dawnym stadionie. Różnych sposobów się ludzie imają, żeby w konkretne miejsce jeszcze kiedyś wrócić. Żeby jeszcze kiedyś wrócić na Stadio Carlo Castellani, Francesco Caputo ustrzelił doppiettę w starciu ze swoim byłym klubem. Były to jednocześnie jego pierwsze trafienia w barwach Sampdorii. Nie dało się wykombinować większej symboliki tego wydarzenia.

To było już ponad cztery lata temu. Dokładnie 18 sierpnia 2017 roku. To właśnie tego dnia Caputo za kwotę 3 milionów euro przeniósł się z Virtusu Entella do Empoli. W sezonie 2016/17 jego „Czarne Diabły” zajęły 12. miejsce w Serie B, ale on sam strzelił 18 goli i zanotował 9 asyst. Transfer do ekipy z Toskanii nie mógł zatem nikogo dziwić. Empoli z aspiracjami awansu do elity sprowadziło bramkostrzelnego atakującego, gwarancję bramek.

I chociaż w trakcie rozgrywek doszło do zmiany na ławce trenerskiej i Vincenzo Vivarini został zastąpiony przez Aurelio Andreazzoliego, to „Azzurri” spełnili swój cel i z pierwszego miejsca weszli do Serie A. Niebagatelny udział miał w tym sukcesie włoski napastnik, który w 41 meczach trafił do siatki 27 razy, zanotował 6 asyst i wraz z Alfredo Donnarummą stworzył zabójczo skuteczny duet snajperów. 33 punkty w klasyfikacji kanadyjskiej oznaczały wówczas dla niego udział w 37,5% wszystkich goli najlepszej drużyny Serie B w kampanii 2017/18.

Fot. Empoli FC

W ten oto sposób popularny „Ciccio” wprowadził „Azzurrich” do najwyższej włoskiej klasy rozgrywkowej. Do sezonu 2018/19 przystępował raptem z 12 występami na poziomie Serie A, które zapisał na swoim koncie w rozgrywkach 2010/11 jako zawodnik Bari. Mimo, że po burzliwych perypetiach Empoli spadło, to Francesco stanął na wysokości zadania. Zdobył 16 bramek. Tyle samo, co Dries Mertens i Leonardo Pavoletti, a mniej tylko od Arkadiusza Milika, Cristiano Ronaldo, Krzysztofa Piątka, Duvána Zapaty i Fabio Quagliarelli. Człowiek z takim instynktem strzeleckim nie mógł powrócić na zaplecze.

Dobrych ofert na jego stole było z pewnością co najmniej kilka, ale on wybrał tę z Reggio Emilia. Sassuolo zapłaciło Empoli blisko 8 milionów euro i zapewniło sobie usługi sympatycznego napastnika. Przygoda ze Stadio Carlo Castellani dobiegła końca. Tego wspomnianego już 18 sierpnia 2017 roku Caputo nie przypuszczał, że w Toskanii pójdzie mu aż tak dobrze i że ten etap jego kariery będzie swoistą trampoliną.

Dwukrotny reprezentant „Squadra Azzurra” szybko stał się pupilem kibiców „Neroverdich”. W ciągu dwóch lat w 61 spotkaniach w Serie A strzelił dla Sassuolo 32 gole i zanotował 15 asyst. Fanom calcio dał się jeszcze mocniej poznać jako nieustępliwy gracz, znakomicie odnajdujący się w polu karnym rywala, potrafiący inteligentnie włożyć nogę w odpowiednim momencie i trafić do siatki w nieoczywistych sytuacjach. Ostatniego dnia niedawno zakończonego letniego okienka transferowego nadeszło niespodziewane - Francesco postanowił zaakceptować ofertę Massimo Ferrero i dołączyć do Sampdorii. Na razie na zasadzie wypożyczenia, ale za to z obowiązkową opcją wykupu za 3,5 miliona euro.

W genueńskiej ekipie zadebiutował w zremisowanym 2:2 starciu z Interem, ale już w swoim drugim meczu w nowym zespole przyszło mu wrócić na stare śmieci. Kto by pomyślał, że swoje pierwsze gole dla Sampy Caputo strzeli właśnie w pojedynku z byłym pracodawcą. Najpierw w 31. minucie wykończył sprytne podanie od Antonio Candrevy, a później, w 52. minucie, po zagraniu od Bartosza Bereszyńskiego z bocznej strefy boiska wsadził na karuzelę Sebastiano Luperto, zszedł na lewą nogę i uderzył po długim rogu, Guglielmo Vicario nie zdołał sparować tego strzału i piłka znów zatrzepotała w siatce.

Dało się zauważyć, że 34-latek jest bardzo zmotywowany i łasy na okazje strzeleckie. Zakończył mecz z dubletem, ale mogło być jeszcze lepiej, bo w pierwszej połowie w sytuacji niemal sam na sam górą okazał się golkiper gospodarzy, a po przerwie z bliskiej odległości trafił w poprzeczkę. - Cieszę się z tych pierwszych dwóch goli w koszulce Sampdorii, ale przede wszystkim ze zwycięstwa na trudnym terenie - powiedział po meczu właściciel piwa „Pagnotta”.

- Powrót do Empoli to dla mnie zawsze przyjemność i zaszczyt, bo miałem tutaj dwa cudowne lata, ale dziś moim jedynym celem było zwycięstwo - kontynuował Caputo. Był szczery, nie owijał w bawełnę, ale oddał honory swojemu byłemu klubowi. Szczególnie po pierwszej bramce, kiedy w przepraszającym geście uniósł obie ręce w górę. Przy drugiej przed subtelną celebracją się nie powstrzymał, aczkolwiek również specjalnie się nie afiszował swoją zdobyczą. A i samo Empoli nie zapomniało o „Ciccio”, zamieszczając przed niedzielnym spotkaniem na swoim oficjalnym koncie twitterowym taki oto wpis:

„Francesco Caputo jest dziś jedynym byłym azzurro w barwach Sampdorii: napastnik z Apulii po raz pierwszy powróci dziś jako rywal Empoli, gdzie grał przed dwa sezony i w 79 meczach strzelił 42 gole, osiągając promocję do Serie A w 2018 roku”. Symboliczna doppietta to jednak nie wszystko. W rywalizacji z ekipą Aurelio Andreazzoliego Francesco strzelił swojego 50. i 51. gola na poziomie Serie A. W dodatku piłkarz urodzony w Altamurze trafiał do siatki w każdym ze swoich ostatnich sześciu ligowych występów przeciwko beniaminkom, zdobywając w tym okresie 7 bramek. To był dla niego naprawdę wyjątkowy mecz.

Caputo ma za sobą pierwsze dwa trafienia dla „Blucerchiatich”, ale z pewnością nie ostatnie. Po to został w końcu na Stadio Luigi Ferraris sprowadzony. - Dopiero niedawno przybyłem, więc wciąż staram się zgrać z moimi kolegami z drużyny i z pomysłami trenera. Jestem do dyspozycji wszystkich i jestem zadowolony z tego, co zrobiliśmy do tej pory - twierdzi sam zainteresowany. Za nami oczywiście dopiero cztery kolejki, ale Sampa pod wodzą Roberto D'Aversy wygląda obiecująco. Ma potencjał. Pokazała to w potyczkach z mediolańskimi zespołami. Zarówno w tej przegranej 0:1 z Milanem, jak i w tej zremisowanej 2:2 z Interem po ekscytującym widowisku. W obu tych grach Liguryjczycy mogli nawet osiągnąć znacznie lepsze rezultaty.

Kibice Sampdorii mają apetyty na coś więcej, niż środek tabeli. Trafienia Caputo będą w tym procesie niezbędne. Pierwsze skalpy już za nim, teraz pora na kolejne. Następna szansa już w najbliższy czwartek, gdy do Genui zawita nieprzejednany lider tabeli z kompletem wygranych na koncie - Napoli. A jak już strzelać, to wszędzie i z każdym. Prawda, „Ciccio”?

Jakub Glibowski

Widzę świat w bieli⚪️ oraz czerwieni i czerni🔴⚫️. Calcio. La Liga. Zlatan Ibrahimović. Sergio Ramos. Wyznaję kult "Joga Bonito". Dobry film, dobra książka. Felieton, komentarz, dyskusja.

Great! You've successfully subscribed.
Great! Next, complete checkout for full access.
Welcome back! You've successfully signed in.
Success! Your account is fully activated, you now have access to all content.