We wrześniu 2014 roku Alejandro Gomez zamienił ukraiński Metalist Charków na Atalantę Bergamo i po roku nieobecności wrócił na Półwysep Apeniński. „La Dea” ściągnęła Argentyńczyka za niewiele ponad cztery miliony euro. Ruch ten wydawał się nieistotny, jednak znacząco zmienił układ sił w Serie A. Kolejny transfer „Papu” zatrzęsie całym światem calcio.
Kiedy Alejandro Gomez pojawił się w Lombardii, Atalanta była zespołem środka tabeli. Dopiero co skończyła rozgrywki na 11. miejscu i nikt nie był tym faktem rozczarowany. W pierwszym sezonie „Papu” „La Dei” groził spadek do Serie B. Finalnie mieli trzy punkty zapasu, jednak zaczęły się pojawiać powody do obaw. Kolejne rozgrywki to 13. miejsce w lidze i siedem punktów przewagi nad najlepszym ze spadkowiczów. Wtedy Antonio Percassi zdecydował się na zatrudnienie Gian Piero Gasperiniego. Jak wiemy, był to strzał w „dziesiątkę”. Mimo że zaczęło się źle. Zespół Gasperiniego wygrał zaledwie jeden z pierwszych pięciu meczów, a pozostałe cztery przegrał. Percassi był jednak pewny swojego wyboru. Gdyby zwolnił „Gaspa”, nie doświadczylibyśmy jednej z najpiękniejszych historii włoskiego futbolu w XXI wieku. Cierpliwość popłaciła.
Atalanta Gasperiniego słynie z unikatowego stylu. Trener „La Dei” ma piłkarzy idealnie dopasowanych do swojej taktyki. Właśnie dlatego zawodnicy opuszczający klub z Bergamo często mają problem z odnalezieniem się w innych włoskich zespołach i rozczarowują. Alejandro Gomez od początku był fundamentalną postacią planu „Gaspa”. Już w pierwszym sezonie filigranowy Argentyńczyk strzelił 16 goli i zanotował 11 asyst, dzięki czemu Atalanta awansowała do fazy grupowej Ligi Europy. Łącznie w 252 występach zdobył 59 bramek i zaliczył 71 ostatnich podań. „Papu” jest najskuteczniejszym obcokrajowcem w historii Atalanty. Jeśli weźmiemy pod uwagę również Włochów, wyprzedza go tylko Cristiano Doni (112 goli).
W 2017 roku Gomez przejął opaskę kapitańską od Cristiana Raimondiego, który zakończył karierę. Pierwszą sensację Atalanta sprawiła w sezonie 2018/19, gdy skończyła rozgrywki ligowe na trzecim miejscu, wyprzedzając takie marki, jak Inter, Milan czy Roma, a w Coppa Italia doszła do finału, gdzie przegrała z Lazio (0:2). „La Dea” po raz pierwszy w historii zajęła miejsce na podium i zakwalifikowała się do Ligi Mistrzów. Bergameńczycy niemalże dotknęli nieba. Wówczas wydawać się mogło, że będą drużyną jednego sezonu. Nic bardziej mylnego, walec z Bergamo wygodnie zasiadł do stołu z włoską „śmietanką” i do teraz nie ma zamiaru od niego odchodzić. Poprzedni sezon był magiczny. Atalanta ponownie skończyła kampanię Serie A na trzecim miejscu, tym razem strzelając aż 98 goli, co było najlepszym wynikiem od 70 lat, a trzecim najlepszym w historii (po 125 bramkach Torino w sezonie 1947/48 i 118 bramkach Milanu w sezonie 1949/50). „Papu” Gomez zanotował rekordową liczbę 16 asyst.
„La Dea” rozkochała w sobie Europę przede wszystkim w Lidze Mistrzów. Zespół z Bergamo przegrał pierwsze trzy mecze, a później nastąpiło odrodzenie. Zaczęło się od remisu z Manchesterem City, później były kluczowe zwycięstwa z Dinamo Zagrzeb i Szachtarem Donieck. To pierwszy przypadek w historii Ligi Mistrzów, kiedy z grupy wyszedł zespół, który przegrał pierwsze trzy spotkania. W 1/8 finału Atalanta rozbiła Valencię (8:4 w dwumeczu) i zatrzymała się dopiero w ćwierćfinale z Paris Saint-Germain, przegrywając 1:2 po dwóch bramkach w końcówce. „La Dea” w roli kopciuszka najważniejszych klubowych rozgrywek w Europie napisała piękną, romantyczną historię. Historię przypominającą sen, z którego ostatnio zostaliśmy brutalnie wybudzeni...
Bomba wybuchła podczas meczu z Midtjylland. Gian Piero Gasperini kazał „Papu” grać bliżej prawej strony boiska, jednak Argentyńczyk zignorował to, gdyż woli być wolnym elektronem i samemu szukać sobie pozycji. W przerwie spotkania Alejandro Gomez miał dopuścić się uderzenia w twarz swojego trenera. Argentyńczyk nie wyszedł na drugą połowę. Co ciekawe, za „Papu” wstawił się inny gwiazdor Atalanty, Josip Ilicić. Wszystko wskazuje na to, że nie ma już odwrotu i 32-latek w styczniu zmieni barwy klubowe.
Kapitan zakończy swój związek z „Boginią”, łamiąc serca kibicom, którzy kochali go i uważali za legendę. Na Instagramie napisał: „Kiedy odejdę z Atalanty, poznacie prawdę”. Kocha kibiców, ale pytanie, czy oni nie przestaną kochać jego. Zawiódł ich i ciężko, by postawili jakiegokolwiek zawodnika, nawet „Papu”, wyżej niż „La Deę”. Musiałby ujawnić fakty, które sprawiłyby, że Gasperini zostałby znienawidzony.
Bez względu na zakończenie tej smutnej historii jednej rzeczy nikt mu nie zabierze. Mały Argentyńczyk sprawił, że jego klub stał się wielki.