Pomocników wielkiej klasy w Juventusie nigdy nie brakowało. Byli fachowcy tacy, jak Davids, Conte, Tacchinardi, czy w nowszych czasach Pirlo, czy Vidal. Wszyscy Ci byli wybitnymi pomocnikami, lecz z reguły byli albo tzw. wyrobnikami, którzy twardo postępowali z przeciwnikami, lub tak, jak Pirlo eksponowali swoją wybitną technikę użytkową. Dawno jednak w Juventusie nie widziano jednak pomocnika, który w jakiś sposób łączyłby obie te cechy. Kimś takim jest obecnie Rodrigo Bentancur – człowiek, który przestaje być powoli zawodnikiem od zadań nieważnych.
Czas pandemii był dla części piłkarzy szansą na wyleczenie poważnych kontuzji, a dla innych okazją do pokazania się trenerowi swoją ciężką pracą. Naturalne stało się więc, że Bentancur na tym wyłącznie skorzysta, ponieważ „Urusi” są niezwykłymi ludźmi, jeśli chodzi o pracowitość. Tym bardziej miał na to szanse, gdyż w tym trudnym czasie post-pandemicznej piłki szczególnie ten element będzie bardzo ważny.
Udowadniał on swoją waleczność już podczas mundialu w Rosji, przy czym pokazywał zarazem elegancję w grze, gdzie przy Valverde i Nándezie był właśnie łącznikiem pomiędzy efektownym stylem, a walecznością w odbiorze. Na Juventus było to przez pewien czas trochę za mało, ponieważ przede wszystkim Allegri, któremu pomoc funkcjonowała bardzo dobrze, nie chciał zbyt dużo zmieniać, co było niekorzystne dla Bentancura.
Na szczęście dla niego pojawił się Maurizio Sarri, który chce od początku wprowadzić bardziej efektowną grę w Turynie, której jednym z elementów ma być właśnie Rodrigo. Potrzebę jego wystawiania obrazują choćby liczby – już teraz ma 19 meczów, w których w większości wychodził od początku i grał do końca. Gdyby nie kontuzja kolana w końcówce zeszłego roku, to pewnie tych występów byłoby jeszcze więcej.
Zaufanie do Bentancura objawił zresztą Sarri w wypowiedzi z maja, w której wprost powiedział, że powierzy kluczową rolę Urugwajczykowi w linii pomocy Juve po odejściu Pjanicia. Takie słowa nie są rzucane na wiatr i jeśli wypowiada je Sarri, to z reguły mają one pokrycie w rzeczywistości.
Porównajmy sobie zresztą Pjanicia i Bentancura. Bośniak to typowy pomocnik, którego można pod względem aspektów technicznych mianować trequartistą. Ma on wszystko, co taki zawodnik potrzebuje, czyli przegląd pola, technikę i umiejętność do rozegrania. Bentancur natomiast dorzuca do tego siłę fizyczną i aspekty gry znane wśród pomocników urugwajskich od lat, czyli waleczność i warunki fizyczne. To czyni go bardziej kompletnym od Miralema. Bentancur ma również większy wpływ na grę ofensywną Juve, ponieważ zaliczył już sześć asyst przy golach mistrza Włoch.
Pytanie tylko, czy sam Rodrigo jest gotowy do podjęcia się takiej odpowiedzialności? Wydaje się, że tak, ponieważ nawet sama "La Gazzetta dello Sport" określiła go piłkarzem bardziej kompletnym od Bośniaka. A jeśli taka gazeta, jak różowy dziennik, mianuje tak zawodnika, to wiele już mówi o potencjale Bentancura, ale przede wszystkim o jego rozwoju w Juventusie. Jak dziwnie zatem brzmią teraz głosy o tym, że miano mu dać zielone światło na odejście, prawda?
Klub nie chciał robić mu problemów w grze i już był gotów dokonać wyceny tego piłkarza. Na szczęście Sarri przekonał się do Urugwajczyka. Normalne oczywiście będzie to, że teraz w obliczu gry po pandemii trudno będzie wrócić do optymalnej formy, ale po Bentancurze widać wręcz, że jest jeszcze lepszy, niż przed przerwą.