Najwyższa pora, by plotki transferowe przestały być kwintesencją naszego codziennego kibicowskiego życia. Najwyższa pora, byśmy po każdym weekendzie żyli tym, co wydarzyło się na włoskich stadionach. Czy Milanowi uda się utrzymać na tronie, czy zostanie z niego strącony przez Inter? A może Juventus, który przeprowadził prawdziwą transferową ofensywę, odzyska scudetto? Co stanie się z Napoli i gdzie uplasuje się Roma? Jak zaprezentują się beniaminkowie na czele z intrygującą Monzą Silvio Berlusconiego? Odpowiedź na te oraz na wiele innych pytań poznamy już w najbliższych miesiącach. Panie i Panowie, a zatem – ANDIAMO!
Nasza rodzima Ekstraklasa wystartowała już dawno, a w ubiegłym tygodniu ruszyły z kopyta Premier League, Ligue 1 i Bundesliga. Nam cały czas jednak czegoś brakowało. Tęskniliśmy za naszą ukochaną Serie A, która wzbudza w nas więcej emocji niż jakakolwiek inna krajowa liga. Musieliśmy zatęsknić, skoro ostatnie mecze ligi włoskiej było nam dane oglądać 22 maja. Relaks relaksem, ale z każdym kolejnym dniem byliśmy coraz ciekawsi tego, co przyniosą nowe rozgrywki.
Powrót Romelu Lukaku do Interu, magiczna prezentacja Paulo Dybali w Rzymie, ciągnąca się niczym tasiemiec saga transferowa z udziałem Charlesa De Ketelaere czy też najbliższa polskiemu sercu kwestia przyszłości Bartłomieja Drągowskiego pomagały nam przetrwać to oczekiwanie. Oczekiwanie, które oficjalnie dobiega końca właśnie dzisiaj. Sezon 2022/23 w Serie A czas zacząć!
Jeden błąd zaważył na mistrzostwie
W poprzedniej kampanii nie mogliśmy narzekać na brak emocji w walce o scudetto. Milan i Inter szły łeb w łeb do samego końca. Decydującym o losach tytułu okazało się być zaległe starcie 20. kolejki, w którym Nerazzurri mierzyli się na wyjeździe z Bologną. Fatalny błąd Ionuța Radu przesądził o porażce mediolańczyków. Podopieczni Simone Inzaghiego sami wyciągnęli rękę do Rossonerich, a ci skrzętnie skorzystali z tego prezentu, wskakując na fotel lidera i zdobywając swoje pierwsze mistrzostwo od 2011 roku.
Wielu z nas z równie wielką uwagę co rywalizację o scudetto, śledziło zażartą batalię o utrzymanie. W niesamowitych okolicznościach dokonała tego Salernitana, która w ostatniej serii gier uległa Udinese na Stadio Arechi aż 0:4, ale mimo to jednym punktem uratowała się przed powrotem na zaplecze. Tyle szczęście nie miały Cagliari, Genoa i Venezia. To właśnie te zespoły w sezonie 2021/22 pożegnały się z elitą i spadły do Serie B.
Ale dość już o tym, co było. Czas przyjrzeć się temu, co przed nami. A kampania 2022/23 znów ma potencjał, by być tą najciekawszą na przestrzeni ostatnich lat. Choć rzeczywiście ostatnio zauważalna jest tendencja, że każdy kolejny sezon jest lepszy od poprzedniego. Mamy mocne argumenty ku temu, że nie inaczej będzie i tym razem.
Wraca Lukaku, wróci też scudetto?
Po dziewięcioletnim turyńskim panowaniu tytuł mistrzowski spakował manatki i przeprowadził się do Mediolanu. Najpierw odhaczył romans z Interem, później również z Milanem. Oba kluby rzecz jasna znajdują się w gronie faworytów do zwycięstwa i w tym roku. Nerazzurri wciąż nie mogą sobie wydarować tego, że w minionym sezonie ostatecznie dali się wyprzedzić swojemu rywalowi zza miedzy. Mają nadzieję, że z powracającym Romelu Lukaku (na razie tylko na zasadzie wypożyczenia z Chelsea) uda się nawiązać do kampanii 2020/21, w której to pod wodzą Antonio Conte sięgnęli po 19. w swojej historii scudetto.
Lukaku to nie wszystko, bo Inter sprowadził także chociażby Henrikha Mkhitaryana z Romy, Kristjana Asllaniego z Empoli (wypożyczenie z ewentualnym przymusowym wykupem po wypełnieniu zmiennych) czy André Onanę z Ajaxu, który w perspektywie czasu ma zastąpić między słupkami Samira Handanovicia. Niepewna wciąż pozostaje przyszłość między innymi Milana Škriniara, ale bez względu na to celem ekipy Inzaghiego jest pierwsza pozycja w tabeli. Wszystko inne zostanie odebrane jako rozczarowanie.
Belgijskie mercato Milanu
W czerwono-czarnej części stolicy Lombardii kombinują, jak tu obronić mistrzostwo. A nie będzie to ani łatwe, ani przyjemne. Szczególnie, że – jak powszechnie wiadomo – o wiele trudniej jest się na szczycie utrzymać niż się na niego wdrapać. Czas do rozpoczęcia nowego sezonu upłynął mistrzom Włoch pod znakiem przeciągających się do granic możliwości negocjacji z Club Brugge w sprawie Charles De Ketelaere. Wymagało to dużo cierpliwości, ale finalnie Belg, który kosztował 32 miliony euro, wylądował na San Siro, dołączając swoją drogą do swojego rodaka, Divocka Origiego, który na początku lipca wzmocnił Milan po wygaśnięciu kontraktu z Liverpoolem.
Ponadto zawodnikiem wartym obserwacji jest Yacine Adli, który formalnie piłkarzem Rossonerich został już przed rokiem, ale rozgrywki 2021/22 spędził na wypożyczeniu w Girondins Bordeaux. Nie można także przejść obojętnie wobec faktu, że umowę o kolejny rok przedłużył Zlatan Ibrahimović. Szwed wróci na boisko najprawdopodobniej dopiero w styczniu, ale za to znów będzie stanowił nieocenione wsparcie mentalne dla swoich młodszych kolegów. Więcej o tym, co w ostatnich miesiącach wydarzyło się w ekipie Stefano Piolego, przeczytacie w tekście Marcina Ziółkowskiego.
Uzbrojona Stara Dama
Dwóm mediolańskim gigantom zabawę chce popsuć Juventus. Czwarte miejsce z minionej kampanii nie jest w żaden sposób współmierne z ambicjami Bianconerich. Tym razem nie będzie pobłażania i akceptowania tłumaczeń o sezonie przejściowym. Bo nie może być o tym mowy, jeśli w jednym okienku transferowym sprowadza się Paula Pogbę (więcej o jego powrocie w tekście Radka Laudańskiego), Ángela Di Maríę (więcej o Argentyńczyku w Turynie pod kątem taktycznym w tekście Wojtka Anyszka), Bremera (sprzątniętego sprzed nosa Interowi) czy Filipa Kosticia, a na horyzoncie są jeszcze Memphis Depay i Leandro Paredes.
Przed Massimiliano Allegrim bojowe zadanie odzyskania mistrzostwa dla Starej Damy. Tym bardziej, że Juve po raz kolejny stawia się na czele listy pretendentów do tytułu mistrzowskiego.
Rzym nigdy nie zasypia
Dzieje się w Mediolanie, dzieje się w Turynie, ale dzieje się również w stolicy Italii. Dan Friedkin już przed rokiem wysłał jasny sygnał, że pragnie zbudować wielki projekt, zatrudniając w roli menedżera José Mourinho. Po drugiej stronie barykady Claudio Lotito losy Lazio powierzył w ręce Maurizio Sarriego. W lidze Biancocelesti skończyli na piątej lokacie, jedno miejsce wyżej od swoich sąsiadów, ale na koniec sezonu to Roma miała więcej powodów do świętowania. Głównie ze względu na triumf w Lidze Konferencji Europy, która była dla niej pierwszym trofeum od 2008 roku i w ogóle pierwszym w historii klubu na arenie europejskiej.
Tego lata Giallorossi znów wywołali poruszenie fanów dzięki zakontraktowaniu Paulo Dybali (więcej na ten temat w tekście Marcina Ostrowskiego) Obrazki z iście magicznej prezentacji byłego gracza Juventusu obiegły i zachwyciły cały świat. Kibice Romy liczą na to, że Dybala tak samo będzie zachwycał na boisku. Lorenzo Pellegrini, Tammy Abraham, do tego Dybala czy Georginio Wijnaldum – podopieczni Mourinho mogą namieszać w nowym sezonie Serie A.
Ale w Lazio też panuje optymizm. Ciro Immobile i spółka pod koniec poprzednich rozgrywek pokazywali, że coraz lepiej rozumieją i realizują założenia taktyczne Sarriego. Wychodzi więc na to, że teraz powinni osiągnąć kolejny poziom wtajemniczenia. Igli Tare, dyrektor sportowy rzymian, dokonał mądrych i przemyślanych ruchów w trakcie mercato, co przede wszystkim przejawia się w zakupie Luísa Maximiano (więcej o nim tutaj), bramkarza, który w zeszłym sezonie zachwycał w La Lidze w barwach Granady, Marcosa Antônio z Szachtara Donieck czy też podpisanie Alessio Romagnolego, który jeszcze niedawno wygrywał mistrzostwo z Milanem, a teraz wreszcie trafił do klubu, któremu od dziecka kibicował. Jest szansa, że Orły będą latać wysoko.
Zagrozić faworytom
Tyle samo miejsca chciałoby się poświęcić Napoli, Fiorentinie czy Atalancie, ale wtedy ten tekst byłby tak długi, że pewnie nikt z Was by go nie przeczytał. Zresztą, jeśli dotrwaliście do tego momentu, to i tak oznacza, że jesteście wybitni i z czystym sumieniem możecie sobie wystawić dyplomy pełnoprawnych calcioholików.
Z Neapolu odeszli Lorenzo Insigne, Dries Mertens, Kalidou Koulibaly i David Ospina, ale ciekawość wzbudza chociażby 21-letni Khvicha Kvaratskhelia (więcej o nim tutaj), a przecież już niebawem nowymi zawodnikami Azzurrich mogą zostać Giovanni Simeone, Keylor Navas, Giacomo Raspadori czy Tanguy Ndombélé. Fiorentina nadal dowodzona przez Vincenzo Italiano wzmocniona Luką Joviciem, Dodô i Rolando Mandragorą będzie starała się zagrozić najsilniejszym, a Atalanta powalczy o powrót do pucharów, jednak biorąc pod uwagę jakość konkurencji podopieczni Gian Piero Gasperiniego będą musieli się solidnie napocić, by osiągnąć cel.
Na dole też będzie ciekawie
Beniaminkami w tym sezonie będą Lecce, Cremonese i Monza. Dwie pierwsze ekipy uzyskały bezpośredni awans, a ta trzecia uporała się w barażach z Brescią i Pisą. I niewątpliwie to właśnie Monza z Christian Gytkjærem, byłym napastnikiem Lecha Poznań, który w poprzednim sezonie strzelił 14 goli, jest w tym gronie najbardziej łakomym kąskiem dla kibiców i ekspertów. Klub zarządzany przez Silvio Berlusconiego (właściciel) i Adriano Gallianiego (dyrektor zarządzający i prezes zarządu) ma mocarstwowe plany, które potwierdził sprowadzeniem Matteo Pessiny, Gianluki Caprariego czy Alessio Cragno.
Z kolei Lecce było najlepszą drużyną Serie B 2021/22 i miało w swoich szeregach najlepszego strzelca tych rozgrywek. Massimo Coda zdecydował się jednak na przenosiny do Genoi, ale za to w zespole z Apulii będziemy mogli oglądać występy Marcina Listkowskiego, wychowanka Lecha Rypin, który do Włoch trafił z Pogoni Szczecin. Gracze z lombardzkiej Cremony ustąpili Lecce zaledwie o dwa punkty. Pomimo awansu do najwyższej klasy rozgrywkowej dymisję złożył trener Fabio Pecchia, którego zastąpił Massimiliano Alvini. Beniaminkowie zawsze wnoszą do stawki pewien koloryt, a walka o spadek, do której też włączą się przecież inne zespoły, znów zapowiada się pasjonująco.
Ona jest ze snu
Wyścig o scudetto, bój o utrzymanie, postawa naszych rodaków na czele ze Szczęsnym, Bereszyńskim i Zalewskim – wszystko to będzie nas zajmować w najbliższych miesiącach. W tym nietuzinkowym sezonie, który zostanie przerwany pierwszym w historii zimowym mundialem, oczywiście bez udziału Squadra Azzurra... Z tym wszystkie kluby, choć oczywiście najbardziej te, które wyślą do Kataru najwięcej swoich piłkarzy, będą musiały sobie jakoś poradzić.
Miejmy jednak nadzieję, że nie wpłynie to na poziom rozpoczynającej się dziś kampanii. Cieszmy się każdą kolejną serią gier i każdym kolejnym spotkaniem. Bo wraca ONA, najpiękniejsza z pięknych, czyli włoska Serie A!